Tylu ludzi tu zajrzało

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XIX

 Ze względu na to, że zaczęłam oddalać się od Mateusza ponownie zbliżyłam się do Martyny. Dzisiejszego dnia dla odmiany ona odwiedziła mnie. Oczywiście od razu zorientowała się w jakim jestem nastroju i zapytała o co chodzi. Opowiedziałam jej w szczegółach wszystko co zdołałam zapamiętać z tego co mówił mi Mateusz. Wydała się być tak samo zaskoczona jak ja.
-Wydaje mi się, że twój chłopak ściemnia.
-Dlaczego tak sądzisz? - spytałam.
-Dość nietypowa historyjka o tym wypadku Weroniki.
-Wszystko się mogło zdarzyć.
-Ty mu wierzysz? Musiałaś się serio zakochać. Ja już dawno zaczęłabym prowadzić śledztwo.
-Myślałam o tym. - przyznałam.
 Na twarzy Martyny pojawił się uśmiech. Chyba chciała coś powiedzieć, ale zanim zdążyła zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po niego do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Zaskoczyło mnie to, że ujrzałam numer Mateusza, ale przyznam, że również mnie ucieszyło.
-Hej. - przywitał się.
-Cześć.
-Gdzie jesteś?
-W domu, a co?
-Mogę do ciebie przyjechać?
-Nie wiem, chyba możesz. Tylko, że teraz koleżanka u mnie jest.
 Martyna dała mi znać szeptem, że już pójdzie i nie będzie nam przeszkadzać, po czym od razu opuściła mój dom.
-Możesz wpaść. - rzekłam.
-Będę za dwadzieścia minut.
 Rozłączył się. Zżerała mnie ciekawość co go skłoniło do wizyty. Byłam bardziej przyszykowana na to, że przez Weronikę przez jakiś czas będę musiała odpocząć od Mateusza, więc ten telefon był dla mnie pozytywną odmianą.
 Z niecierpliwością czekałam na Mateusza. Spóźnił się parę minut, ale na szczęście się pojawił. Chciałam rzucić się mu na szyję, ale jego wyraz twarzy mówił mi, że coś jest nie tak i  żebym na razie się tym wstrzymała.
-Co się stało, że przyszedłeś? Nie powinieneś być przy Weronice?
-Później ci to wyjaśnię. Masz ochotę przejechać się ze mną motorem?
-Na to mam zawsze ochotę.
 Mateusz się uśmiechnął i chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. Wreszcie stanęliśmy przed motocyklem. Może miałam tylko takie wrażenie, ale wydawało mi się, że pojazd jest w jeszcze lepszym stanie niż ostatnim razem gdy go widziałam.
 Mateusz wsiadł za kierownicę, a ja zaraz za nim. Zauważyłam, że jedzie w dokładnie w tym samym kierunku co za pierwszym razem. Dokładnie te same widoki. Przed oczami przemknęły mi wszystkie wspomnienia związane z Mateuszem. Przez to zapomniałam o Weronice.
 Wreszcie jednak dotarliśmy do lasu. Z tym miejscem też wiele mi się kojarzyło, ale mimo to gdy tylko zsiedliśmy z motoru dotarło do mnie, że istnieje osoba imieniem Weronika. Od razu spytałam się o nią Mateusza.
-Dowiem się o co chodzi z Weroniką?
-Weronika nie żyje.
 Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Nie miałam pojęcia jak zareagować. Nie potrafiłam być z tego powodu smutna. A przecież nie mogłam cieszyć się z czyjejś śmierci.
-Przykro mi. - wydukałam w końcu.
-Bywa. - Mateusz wydawał mi się być obojętny, co było dosyć dziwne.
-Nie brakuje ci jej?
- Kiedyś była dla mnie ważna, więc to chyba jasne, że trochę mi jej brakuje, ale nie mam zamiaru za nią płakać. Mam ciebie. Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
-Wiesz, że cię kocham?
-Wiem o tym bardzo dobrze. Ja też cię kocham.
 Mateusz objął mnie, a później przybliżył swoje usta do moich. Zaczęliśmy się całować i przez długi czas nie mogliśmy przestać. To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Znowu chciało mi się płakać. Tyle, że tym razem ze szczęścia.

KONIEC
I jak, podobało się opowiadanie? :) Chcecie kolejne? ;)


piątek, 9 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVIII

 Tak jak postanowiłam, od razu po opuszczeniu domu Martyny ruszyłam w kierunku domu Mateusza. Cały czas miałam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
 Wreszcie doszłam. Zapukałam do drzwi, po czym otworzyła mi mama Mateusza.
-Dzień dobry. - przywitałam się.
-Dzień dobry.
-Jest Mateusz?
-Tak, wejdź, proszę.
 Nie odpowiedziałam już, tylko posłusznie weszłam do środka. Mama mojego chłopaka wskazała mi dokładnie gdzie znajdował się Mateusz. Podziękowałam jej i zapukałam do drzwi od tego pokoju. Podszedł do nich i otworzył mi. W jego pokoju tak jak ostatnio panował niezły bałagan, ale nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Bardziej zainteresował mnie Mateusz. Wyglądał jakoś dziwnie. Tak jakby był czymś poważnie zmartwiony. Może to miało związek z jego ostatnim zachowaniem, ale nie zapytałam go o to od razu. Właściwie on się pierwszy odezwał.
-Co ty tu robisz? - zapytał.
-Przyszłam odwiedzić swojego chłopaka. Coś w tym dziwnego?
-Nie, ale nie spodziewałem się po tobie, że wpadniesz tak bez zapowiedzi.
-A ja nie spodziewałam się, że będziesz mnie olewał.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja i tak wiedziałam, że dobrze wie o co mi chodzi. Kto jak kto, ale on powinien się tego domyślić.
-Miałeś do mnie zadzwonić.
-Nie miałem nic na koncie, sorry.
-Jak dzwoniłam to nie odbierałeś.
-Być może już spałem.
-I telefon cię nie obudził?!
-Może był wyciszony? Nie musisz od razu robić scen o byle co.
-Ja nie robię scen o byle co. Ostatnio tak nagle mi uciekłeś. To w ogóle do ciebie nie podobne, Mateusz. Nie jestem ślepa. Widzę, że coś się dzieje.
 Mateusz westchnął ciężko, a potem opadł na krzesło. Jego mina mówiła mi, że ma mnie już dość i tylko czeka, aż sobie pójdę. Tylko, że ja nie miałam takiego zamiaru. Miałam prawo wiedzieć co się dzieje.
-Słucham, co masz mi do powiedzenia? - upierałam się.
-Klaudia...
-Co?!
-Ja... nie powiedziałem ci o czymś...
Według mnie te słowa były zbędne. Przecież doskonale wiedziałam, że ma coś do ukrycia.
-Doprawdy? Ciekawe o czym.
-O Weronice...
 Weronika. Usłyszałam damskie imię i już wtedy tylko jedna myśl przychodziła mi do głowy. Żadna inna.
-Ach, więc to prawda?! Ma na imię Weronika?! Zdradzasz mnie, tak?
Wbrew swojej woli się rozpłakałam. Nie mogłam znieść tego co słyszę.
-Nie, to zupełnie nie tak jak myślisz!
Jasne. Akurat miałam mu uwierzyć.
-Weronika to moja była. W pewnym sensie... - mówił.
-Twoja była?! A co ma do rzeczy twoja była? Czy twoja była chce zrujnować nasz związek, bo... hm, jest zazdrosna? I ty się na to godzisz?!
-Nie. Daj mi wszystko wyjaśnić.
Wzięłam głęboki wdech i otarłam swoje łzy rękawem. Trochę się ogarnęłam, więc pozwoliłam mu wyjaśniać, mimo to, że ja już wiedziałam swoje.
-Opowiem ci wszystko od początku. - zaczął Mateusz. - Z Weroniką chodziłem przez kilka miesięcy, jeszcze zanim cię poznałem. Tylko, że na krótki czas przed naszym pierwszym spotkaniem, to znaczy, moim z tobą przestało nam się układać. Ciągle się o coś kłóciliśmy, więc wreszcie stwierdziłem, że trzeba to skończyć. Nie miało to dalszego sensu. Ale właśnie w ten dzień kiedy miałem zamiar z nią zerwać ona wyjechała na wakacje, nie informując mnie wcześniej o niczym. Zresztą to było do niej podobne. Była gdzieś na wsi, nie miałam tam zasięgu, więc nie miałem możliwości się z nią w żaden sposób skontaktować. Może i miała tam jakiś dostęp do internetu, ale nie jestem taką ciotą, żeby zrywać z dziewczyną przez facebooka. Miałem zamiar z nią zerwać jak wróci...
-Nadal nie rozumiem jaki to ma związek ze mną. - przerwałam mu.
-Weronika właśnie przedwczoraj wróciła. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że dowiedziałem się o wypadku. Weronika miała wypadek samochodowy. Jej ojcu, który prowadził nic poważnego się nie stało, ale ona jest w naprawdę ciężkim stanie. Leży teraz w szpitalu. Nie wiadomo w ogóle czy to przeżyje, więc zrozum mnie. Muszę teraz przy niej być. Ona jest taka załamana. Gdybym jeszcze z nią teraz zerwał, to całkiem popadła by w depresję.
 Słuchałam tak tego co mówi Mateusz i jakoś nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Zresztą nawet jeśli mówił prawdę to w pewnym sensie oznaczało, że ma kogoś na boku. Wprawdzie niby nie utrzymywał z tą całą Weroniką kontaktu i chciał się z nią rozstać, ale i tak coś było. Poza tym nic mi o niej nie powiedział. Przez cały czas mnie okłamywał. Nie wiedziałam co miałam robić.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
-Bałem się, że będziesz zazdrosna.
-Jestem zazdrosna.
-No właśnie. Przepraszam cię, ale to tylko na jakiś czas.
-Nie wiem jak zniosę to, że będziesz spędzał więcej czasu z dziewczyną inną niż ja. I to, że będziesz się o nią troszczył.
-To się szybko skończy. Może i przez jakiś czas faktycznie tak będzie, ale wiedz, że najbardziej w świecie kocham ciebie.
-Ach, więc do Weroniki już nic nie czujesz?
-Nie wiem. Nie tak dawno jeszcze coś nas łączyło, ale nawet jeśli to i tak nigdy  z nią nie będę. Nikogo innego nie kocham tak jak ciebie.
-Ja też cię kocham. I będę cię kochała. Niezależnie od tego co się stanie.
-A może chciałabyś poznać Weronikę? Pojechałabyś ze mną teraz na motorze do szpitala. Jest już naprawiony. Może mogłybyście się zakolegować?
-Nie wiem.
Powiedziałam tak, bo naprawdę nie wiedziałam jak zareagować. Pewnie, że chętnie przejechałabym się z Mateuszem motocyklem, ale w inne miejsce. Nie miałam ochoty widzieć na oczy tej Weroniki. Nie znałam jej i nie chciałam jej poznawać. Nie czułam takiej potrzeby, żeby mieć za koleżankę byłą dziewczynę mojej obecnej miłości. Mateusz mówił o niej w taki sposób, jakby ciągle coś do niej czuł. I to mnie bolało. Mogłabym nie wytrzymać jej widoku. Zresztą po co miałabym się tam pokazywać? Żeby udawać jakąś koleżankę Mateusza? Nie, to było bez sensu.
-Ja już pójdę. Cześć. - powiedziałam i od razu wyszłam.
 Kiedy znalazłam się na zewnątrz zrobiło mi się jakoś smutno. Wcześniej też nie byłam zbyt szczęśliwa, ale teraz było gorzej. Nie wiem, może to z zazdrości. Może z obawy, że ta Weronika mi go odbierze, bo on znów się w niej zakocha. Przecież wszystko się mogło zdarzyć.
 Nie wiedziałam jak to się skończy, ale byłam pewna jednego. Chcę, żeby było jak dawniej.

CDN...



środa, 7 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVII

 Najpierw wypadek Mateusza. Później zaginięcie mojego brata, a teraz jeszcze doszły jakieś kłamstwa. Czy zawsze musi się dziać coś takiego?
 Wczoraj wieczorem Mateusz miał do mnie zadzwonić. Czekałam cierpliwie na telefon, ale niczego się nie doczekałam. O dwudziestej trzeciej w końcu sama do niego zadzwoniłam, ale bez skutku. To wydawało mi się do niego niepodobne. Zawsze miał dla mnie czas, a jak coś obiecywał to dotrzymywał słowa.
 Nie zamierzałam ignorować tego zachowania. Dobrze widziałam, że coś się dzieje. Chciałam do niego pójść, tak po prostu, bez żadnej zapowiedzi. Sądziłam, że wtedy wszystko mi wyjaśni. Nie byłam jednak pewna czy to dobry pomysł. Potrzebowałam od kogoś dobrej rady. Musiałam się komuś wygadać. Pozostaje tylko pytanie: komu? Przecież nie rodzicom. Na pewno nie bratu. Tym razem nawet Mateusz nie wchodził w grę. Była tylko jedna osoba, której mogłabym o tym wszystkim powiedzieć. Martyna.
 Mimo to, że Martyna była moją najlepszą przyjaciółką trochę się wahałam co do tego czy do niej zadzwonić. Przez całe wakacje nie miałam z nią żadnego kontaktu, nie licząc tego przypadkowego spotkania w restauracji. Byłam tak zaślepiona Mateuszem, że kompletnie zapomniałam o Bożym świecie i swoich znajomych. Trochę głupio było tak nagle się do niej odezwać, akurat wtedy kiedy jestem w potrzebie. Ale właściwie to działało w dwie strony. Ona też się do mnie nie odzywała.
 Po upływie jakiegoś czasu wreszcie wykręciłam numer Martyny. W przeciwieństwie do Mateusza odebrała telefon.
-Cześć, co się stało, że dzwonisz?
-Chciałam się z tobą spotkać. Dawno się nie widziałyśmy. Chciałam pogadać.
-Mhm, okej. Przyjdziesz do mnie?
-A kiedy mogę przyjść?
-Nawet teraz.
-W takim razie już idę.
 Dałam znać rodzinie gdzie wychodzę. Chyba byli lekko zaskoczeni, ale to w sumie nic dziwnego. Sama byłam zaskoczona, że tam idę. Czułam też lekki stres, nie wiem nawet dlaczego. Wiedziałam jednak, że chcę się spotkać z Martyną. Nie tylko dlatego, że musiałam się komuś wyżalić, ale też dlatego, że mi jej brakowało.
 Minęło jakieś dwadzieścia minut. Stałam już pod domem Martyny. Ledwo zdążyłam zapukać, a moja przyjaciółka już stała w drzwiach.
-Hej! - przywitała się. - Jak ja się za tobą stęskniłam.
-Ja za tobą również. - odparłam.
-Wejdź.
 Posłuchałam się i weszłam do środka. Wyglądało na to, że oprócz Martyny nie ma nikogo w domu. To w sumie dobrze. Nie chciałam, żeby ktoś przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Co tam u ciebie? - spytałam.
-U mnie w porządku. Nudziło mi się trochę bez ciebie, ale sądziłam, że jesteś zajęta tym swoim chłopakiem, więc ci nie przeszkadzałam.
-To prawda. Byłam nim trochę za bardzo zajęta. Przepraszam, że nie miałam dla ciebie czasu.
-Spokojnie, nie masz za co. Rozumiem cię. Zakochałaś się i tyle. Dlatego trochę się zdziwiłam, że do mnie dzwonisz.
-Cieszę się, że nie jesteś zła.
-Nie, ja nie jestem. Ale teraz przejdź do rzeczy.
-Co?
-Klaudia, przecież widzę. Co ci jest? Jesteś jakaś przygnębiona.
 Nie sądziłam, że aż tak bardzo to po mnie widać, ale po Martynie mogłam się tego spodziewać. Ona zawsze rozpoznawała czy jestem szczęśliwa, wkurzona czy smutna. Nie mam pojęcia jak ona to robiła.
-Mów o co chodzi. - pospieszała mnie.
-Po co się będę wyżalać?
 To pytanie było retoryczne. Przecież głównie dlatego odwiedziłam Martynę. Poza tym byłam pewna, że i tak uda jej się mnie zmusić do wyśpiewania jej wszystkiego.
-Myślałam, że nie masz przede mną żadnych tajemnic.
-Nie mam. - potwierdziłam.
-Więc powiedz co ci jest. Chodzi o tego chłopaka... no... jak mu tam...
-Mateusz.
-Chodzi o niego?
-Tak. - przyznałam wreszcie.
 Czasem miałam wrażenie, że Martyna czyta mi w myślach. Szybko się domyśliła o co, a właściwie o kogo chodzi.
-Rozstaliście się? Nie przejmuj się, znajdziesz lepszego.
-Nie, nie rozstaliśmy się... Na razie nie.
-Pokłóciliście się?
-Nie. Raczej nie można tego tak nazwać.
-Więc co się stało?
-Od czego zacząć...
-Najlepiej od początku.
-Do tej pory wszystko układało się między nami idealnie. No, może nie idealnie. Raz przeze mnie Mateusz miał wypadek. Ostatnio zgubił mojego brata. Ale to nie jest istotne, bo Mateusz jest już zdrowy, a Dawid się znalazł. Nie o tym miałam mówić. Układało się między nami bardzo dobrze, ale wczoraj... wczoraj coś się zmieniło. Mateusz mówił, że mamy jakiś problem, a kiedy ja spytałam o co chodzi on odparł, że ma zepsuty motor. Ale ja dobrze słyszałam po jego głosie, że wcale nie to miał mi powiedzieć. On coś przede mną ukrywa, jestem tego pewna. Miał do mnie zadzwonić wieczorem, ale nic takiego nie nastąpiło. Sama zadzwoniłam, ale nie odbierał. Nie wiem co się dzieje, ale widzę, że coś jest nie tak...
-Powinnaś z nim porozmawiać. W cztery oczy. Skoro nie odbiera od ciebie telefonu, to po prostu pójdź do niego do domu i tam z nim pogadaj.
 Dokładnie to wcześniej planowałam. Nie musiałam już pytać co Martyna o tym sądzi. Znałam jej zdanie.
-Chyba tak właśnie zrobię. Ale jak sądzisz, co się może kryć za tą jego nagłą zmianą zachowania?
-Nie chcę cię dołować, ale...
-Ale co? Powiedz, chcę znać twoje zdanie.
-On może mieć kogoś innego...
-Co? O czym ty mówisz? Przecież on by mi czegoś takiego nie zrobił. Mateusz mnie kocha.
-Nie wiem, nie znam tego chłopaka, ale moje pierwsze przypuszczenie to to, że cię zdradza. Jednak nadal uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Nie masz nic do stracenia.
-Nie... to nieprawda. Mam coś do stracenia. Właściwie kogoś. A co jeśli to co mówisz jest prawdą? Stracę Mateusza.
-Nie nastawiaj się od razu na to, że to prawda! Myśl pozytywnie. Leć, teraz do niego. Porozmawiajcie. Może wszystko się wyjaśni. Powodzenia.
-Dziękuję...




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVI

 Nie spałam całą noc. Byłam zbyt zajęta zamartwianiem się o brata. Mateusz był przy mnie i starał się mnie pocieszać jak tylko mógł, ale w końcu zasnął. Poprzedniego dnia wspólnie z rodziną ustaliliśmy, że rano pójdziemy na policję zgłosić zaginięcie Dawida. Nie wiedziałam czy policja w czymś pomoże, ale mimo to czekałam na ten moment.
 Wreszcie się doczekałam. Wszyscy, w czwórkę, to znaczy ja, mama, tata i Mateusz szykowaliśmy się właśnie do wyjścia. Wówczas ku mojemu zdziwieniu ktoś zapukał do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Nie spodziewałam się, że przed progiem domu zobaczę Dawida, ale bardzo się ucieszyłam na jego widok.
-Cześć. - powiedział cicho.
-Dawid, co się z tobą działo?! - spytała mama.
-Ja chciałbym przeprosić.
-Dlaczego mi uciekłeś? - wtrącił Mateusz.
-Przepraszam. Fajnie się jeździło na motorze, ale jak się zepsuł to Mateusz i Damian sobie poszli, a ja pomyślałem, że długo tam będą, więc poszedłem się przejść. I chyba trochę za bardzo się oddaliłem, bo nie mogłem trafić w to miejsce.
-Gdzie ty byłeś? - w końcu ja się odezwałam. - Przeszukaliśmy wszystkie okolice tego miejsca gdzie byliście.
-Nie wiem, zgubiłem się! Przepraszam.
-W porządku. - rzekła mama. - Najważniejsze, że nic ci nie jest.
 Mama uściskała mojego młodszego brata. Następnie przyłączył się do nich tata, a potem jeszcze ja. Mój chłopak sprawiał takie wrażenie jakby również miał ochotę się przytulić, ale coś go powstrzymywało.
 Wreszcie rodzinny uścisk dobiegł końca i wszyscy rozeszli się po domu, w o wiele lepszych nastrojach niż przedtem. Zostałam z Mateuszem sam na sam.
-Skoro już wszystko jest w porządku, może pójdziemy na spacer? - zaproponował.
-No jasne.
 Tak się też stało. Opuściliśmy dom trzymając się za ręce. Dopiero kiedy byliśmy już dostatecznie daleko Mateusz rozpoczął rozmowę.
-Nie jesteś na mnie zła?
-Już nie jestem. Wcześniej może i byłam, ale sam widziałeś co się działo. Teraz Dawid się odnalazł i nic mu się nie stało. To już jeden powód, żeby moja złość minęła. Poza tym nie chcę się z tobą kłócić. Układa nam się bardzo dobrze i ja wcale nie chcę tego psuć.
-Jest jeden problem...
-Jaki?
-Bo ja... bo ja...
-Bo co ty?
-Mam zepsuty motor. Musiałbym po niego pojechać i oddać go do naprawy. O ile ktoś mi go nie ukradł...
 Ton Mateusza wydawał mi się nieco podejrzany. Miałam wrażenie, że wcale nie zamierzał na początku mi tego powiedzieć. Brzmiało to tak jakby chciał się od czegoś wymigać.
-W czym problem? Damian może cię zawieźć.
-Tak... tak, masz rację...
-Mateusz, co się z tobą dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Myślisz, że nie potrafię dostrzec tego, że ty coś przede mną ukrywasz? Jeśli tak to się mylisz. Proszę cię, powiedz co jest grane. Chcę, żebyś był ze mną szczery.
 Mateusz spojrzał na zegarek.
-Muszę lecieć. Wieczorem do ciebie zadzwonię. Pa. - dał mi szybkiego buziaka w policzek.
-Ale czekaj...
 Nie zdążyłam nic powiedzieć, Mateusz pobiegł tak szybko jak tylko się dało. Znowu byłam na niego zła. Wyraźnie widziałam, że coś przede mną ukrywa. Nie miałam zamiaru tego tak zostawić. Postanowiłam przy każdej możliwej okazji wracać do tematu. Nie podobało mi się to, że mnie okłamywał. Mogłam go nawet śledzić. Musiałam poznać prawdę.

CDN...

sobota, 3 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XV

 Nie wiedziałam co powiedzieć rodzicom, żeby nie wynikła z tego zbyt duża kłótnia. Byłam zestresowana. Z góry wiedziałam, że będą z tego kłopoty. Mogło to też źle wpłynąć na moje relacje z Mateuszem, ale w tej chwili to stanowiło dla mnie najmniejszy problem. Najbardziej martwiłam się o swojego brata. Wiedziałam, że rodzice również się o niego niepokoją. Zanim zdążyłam im wszystko wyjaśnić tata sam zapytał co się dzieje.
-Co twój niezwykle odpowiedzialny chłopak ci powiedział? - spytał z sarkazmem.
Serce waliło mi coraz szybciej. Czułam się bezradna. Nie miałam najmniejszej ochoty na awanturę, ale byłam pewna, że jeśli powiem prawdę prędzej czy później się jej doczekam.
-Nie denerwuj się tato, ale...
-Ale co?!
-To dość długa historia....
-Co się dzieje z moim synem?!
-Nie... nie wiem.
-Jak to nie wiesz? O czym tyle czasu gadałaś z Michałem?
-Z Mateuszem, tato.
-Mniejsza o niego! Co się dzieje z Dawidem?!
-Zgubił się...
 Wreszcie udało mi się to wykrztusić, ale mimo to mój stres nie mijał. Wręcz przeciwnie, był jeszcze gorszy niż przedtem. Tato wyraźnie się wkurzył, mogłam to rozpoznać po jego wyrazie twarzy i po tym w jaki sposób do mnie mówił.
-Co ma znaczyć to, że się zgubił?! Czy twój chłopak ma pojęcie, że Dawid to jeszcze dziecko?! Jeżeli coś mu się stanie, to ten cały Mateusz ma przerąbane! Ja się bałem o ciebie, Klaudia. Nie sądziłem, że Dawid na tym źle skończy...
-Tato, ale to nie jest wina Mateusza... Dawid się znajdzie.
-Nie okłamuj sama siebie! Dobrze wiesz, że to jego wina. A bronisz go, bo jesteś zakochaną nastolatką, która nie widzi świata poza swoją miłością.
 Westchnęłam tylko. Wiedziałam, że mój ojciec ma rację. Jestem tylko zakochaną nastolatką. A mój chłopak jest nieodpowiedzialny. Nie zrzucałam jednak całej winy na niego, bo w końcu to częściowo moja wina. To ja znalazłam sobie takiego chłopaka. Nie brałam już pod uwagi tego, że rodzice wyrazili zgodę na tą przejażdżkę. Oni nie mieli nic do rzeczy.
-Wiesz gdzie oni pojechali? - spytał tata.
-Tak, wiem. Znam to miejsce.
-Świetnie, więc pojedziesz tam ze mną. I nie wrócimy do domu dopóki twój brat się nie znajdzie, rozumiesz?!
-Tak, rozumiem.
 Poinformowaliśmy mamę, że jedziemy szukać Dawida. Chciała jechać z nami, ale tata kazał jej zostać. Była strasznie roztrzęsiona i zmęczona. Nie była w stanie nigdzie wyjeżdżać. Zresztą gdyby nagle Dawid i Mateusz wrócili lepiej, żeby ktoś był w domu.
 Wsiedliśmy do samochodu taty. Wskazałam mu miejsce, w którym rzekomo zaginął mój brat i co jakiś czas mówiłam mu, w którą stronę ma jechać. Mój tata ignorując wszelkie ograniczenia i przepisy ruchu drogowego jechał najszybciej jak się dało. Dobrze, że na drodze nie było za dużo aut, bo to mogłoby grozić wypadkiem. Nikomu nie było to potrzebne.
 Dojechaliśmy na miejsce bardzo szybko. Było ciemno, ale udało mi się dostrzec sylwetki dwóch chłopaków. Rozpoznałam jednego z nich. Oczywiście, był nim Mateusz. Podejrzewałam, że ten drugi to jego kolega. Oboje wyglądali na zajętych poszukiwaniami Dawida, bo żaden z nich nawet nie dostrzegł mnie, ani mojego taty. W sumie mnie to ucieszyło, bo oznaczało to, że nie jest im obojętny los mojego brata.
 Bez zastanowienia podbiegłam do Mateusza.
-A ty co tu robisz?
Spróbował mnie przytulić, ale odepchnęłam go. Nie było teraz na to czasu. Na dodatek byłam na niego zła i wcale nie miałam chęci się obściskiwać.
-Jak to? Przyszłam szukać mojego brata, którego ty oczywiście musiałeś zgubić!
-Ja nie chciałem. On sam uciekł.
-Nie pora na dyskusję. Jesteś pewien, że szukacie w dobrym miejscu?
-Przeszukaliśmy cały ten teren, cały las. Nigdzie go nie ma.
-Cholera jasna.
 Oddaliłam się od Mateusza i zaczęłam krzyczeć imię Dawida, licząc na to, że mnie usłyszy. Szukałam go wszędzie gdzie się dało, ale nic. Zero reakcji.
 Mijały godziny, a po Dawidzie ani śladu. Nie zdążyłam zamienić ani słowa z Damianem, bo liczyło się dla mnie tylko to, żeby odnaleźć brata. Po bardzo długim upływie czasu podszedł do mnie Mateusz wraz ze swoim kolegą i moim tatą.
-Nie chciałbym psuć ci humoru, ale to nie ma sensu. Jego tu nie ma... - rzekł Mateusz.
Nie odpowiedziałam, bo nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Poczułam, że do oczu napłynęły mi łzy. Starałam się jak tylko mogłam, żeby się nie rozkleić, ale wszystko na marne. Zaczęłam płakać i nie potrafiłam przestać. Nigdy aż tak mi nie brakowało Dawida. Chciałam wyjechać na obóz między innymi dlatego, żeby od niego odpocząć, a teraz płakałam, bo go nie ma. Oprócz tego zawiodłam się na swoim chłopaku, który wcześniej był dla mnie chodzącym ideałem.
-Nie płacz. - próbował pocieszyć mnie Mateusz. - Twój brat wróci. Jestem pewien.
-A jeśli coś mu się stało? Ktoś mógł mu zrobić krzywdę...
-Przepraszam cię, to moja wina.
 Mówiąc to obejmował mnie, licząc na to, że poprawi mi to nastrój. Nie mogę zaprzeczyć, że faktycznie czułam się nieco lepiej, ale to wcale nie oznacza, że całkiem dobrze.
-Nie martw się. Będzie dobrze. Nie możemy tu być całą noc, powiedz swojemu tacie, żeby cię odwiózł. Chyba, że chcesz jechać ze mną i z Damianem. Jedziemy w to samo miejsce, bo chcę być teraz przy tobie.
-Miło z twojej strony, ale obiecałam tacie, że...
-Nie. - przerwał mi tata. - Mateusz ma rację. Musimy wracać do domu. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć.

CDN...



niedziela, 30 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy XIV

 Mateusz i Dawid długo nie wracali z podróży. Dochodziła godzina dwudziesta, a ich wciąż nie było. Powoli zaczynałam się martwić. Coś musiało się stać. Bez powodu ta jazda by im się tak nie przedłużała. Moi rodzice próbowali dodzwonić się do Dawida, ale on zostawił telefon w domu. Z tego właśnie powodu ja musiałam skontaktować się z Mateuszem.
-Hej Klaudia, coś się stało?
Miał inny głos niż zwykle. Taki przygaszony, jakby czymś się stresował.
-Już dawno powinniście wrócić.
-Tak, jesteśmy w drodze.
-Kiedy będziecie?
-Nie wiem. Nie jestem pewien, ale chyba niedługo.
-Wszystko okej?
-Tak, dlaczego?
-Zachowujesz się dziwnie. Po twoim głosie rozpoznaję, że coś jest nie tak.
-Niezła jesteś.
Te słowa chyba oznaczały, że mam rację. Teraz byłam pewna, że wydarzyło się coś złego, jednak mimo to wolałam zapytać.
-O czym ty mówisz? Co się stało?
-Ech, nieważne. Powiem ci tylko, że możemy wrócić późno.
-Ale dlaczego? No powiedz, o co chodzi?
-Dobrze, powiem ci. Tylko zachowaj spokój.
W tej chwili stało się dla mnie oczywiste, że chodzi o coś poważnego. Bałam się tego co usłyszę z ust Mateusza, ale z drugiej strony ogromnie liczyło się dla mnie to, żeby był ze mną szczery. Wolałam usłyszeć najgorszą prawdę niż pocieszające kłamstwo.
-Postaram się być spokojna.
-To dość długa historia.
-Proszę cię, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
-No, bo to było tak... Jechałem z twoim bratem w stronę tego lasu, w którym ostatnio byłem z tobą, ale to tylko dlatego, że akurat na tej drodze praktycznie nie ma żadnego ruchu, a zależało mi na tym, żeby nie narażać Dawida na zbyt duże niebezpieczeństwo. I wszystko było okej, młody był raczej zadowolony.
-Mógłbyś wreszcie przejść do rzeczy.
-Jasne, sorry. W którymś momencie motor sam się zatrzymał i w ogóle nie mogłem go odpalić, a próbowałem chyba z tysiąc razy.
-Poważnie? Bałeś mi się powiedzieć, że motor się zepsuł? Przecież doskonale to rozumiem.
-Problem w tym, że chodzi o coś innego, nie to, że się zepsuł.
-No, a o co chodzi?
-Pod jednym względem mieliśmy szczęście. Mój starszy kolega, Damian ma własny samochód i akurat tamtędy przejeżdżał. Nie wiem co tam robił, ale to akurat jest mało istotne. Wytłumaczyłem Damianowi, że motor mi się zepsuł, to on zaproponował, że mnie podwiezie. Nie wiedziałem tylko co zrobić z motocyklem, więc Damian pomógł mi pchać go w jakieś niezbyt widoczne miejsce i go tam zostawiłem.
-Dalej nie wiem dlaczego was nie ma. - zniecierpliwiłam się.
-I tu się wszystko zaczęło. Kiedy poszliśmy pchać motor, to kazałem twojemu bratu poczekać. No, a jak wróciliśmy to go już tam nie było...
 Kiedy tylko to usłyszałam wszystko się we mnie zagotowało. Strasznie się zdenerwowałam. Gdyby nie to, że w tym samym pomieszczeniu znajdowali się rodzice, pewnie zaczęłabym głośno przeklinać.
-Chcesz powiedzieć, że zgubiłeś mojego brata?! To teraz masz problem i to duży!
-Spokojnie.
-Jak do cholery mam być spokojna?!
-Na sto procent go znajdziemy.
-Ech, tak czułam, że to zły pomysł. Mogłeś go nigdzie nie zabierać...
-Kończę. Idziemy go szukać.
-Mam nadzieję, że nic złego mu się nie stało.
 Mateusz się rozłączył.
 Moi rodzice chyba nie słyszeli tej rozmowy, bo byli wyjątkowo spokojni. Na razie nic nie wspominałam o tym co się stało, gdyż nie chciałam ich denerwować, ale wiedziałam, że w końcu sami się spytają o co chodzi , a wtedy i ja będę miała problem.

CDN...

sobota, 29 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy XIII

 Następny dzień wakacji. Właśnie dziś do naszego domu miał zawitać mój chłopak. Z jednej strony nie mogłam się doczekać kiedy nas odwiedzi, ale z drugiej byłam nieco zestresowana. Bałam się, że moi rodzice mogą nie zaakceptować Mateusza, a on może ich nie polubić, jednak starałam się być dobrej myśli.
 Wybiła godzina dwunasta. Moja mama kończyła robienie porządków, w czym pomagał jej tata, a Dawid siedział przed telewizorem i oglądał jakąś głupawą komedię. Ja siedziałam w swoim pokoju czekając na przybycie Mateusza. Czas płynął wyjątkowo wolno, zresztą tak jak zwykle gdy się na coś czeka.
 Wreszcie, po długiej chwili znudzenia usłyszałam pukanie do drzwi. Błyskawicznie zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć. Tak jak przypuszczałam, w progu stał Mateusz. Korzystając z tej okazji, że na razie nikt nas nie widzi pocałowałam go w usta. Wstydziłabym się zrobić to przy rodzicach.
-Zapraszam do środka.
Starałam się mówić głośno, żeby każdy słyszał. Poskutkowało. W mgnieniu oka wszyscy zjawili się w jednym miejscu, zaraz na przeciwko Mateusza.
-Dzień dobry. - przywitał się. - Cześć. - zwrócił się do Dawida.
-Siema. - odpowiedział mój brat.
-Witaj. - rzekła mama. - Wejdź do pokoju.
 Mateusz wykonał polecenie, a zaraz za nim weszła moja rodzina. Wszyscy wygodnie rozsiedliśmy się wokół stołu. Moi rodzice chyba nie wiedzieli od czego zacząć rozmowę, toteż postanowili się przedstawić.
-Mam na imię Anna i jestem matką Klaudii, a to mój mąż, Paweł, który jest jednocześnie jej ojcem. Ty pewnie jesteś Mateusz, tak?
-Zgadza się.
-A ja jestem Dawid. - mój brat był wyraźnie oburzony tym, że nie został wymieniony.
-Chciałbyś się czegoś napić? - zaproponowała mama.
-Poproszę.
-Zaraz przyniosę.
 Mama wyszła z pokoju idąc prosto do kuchni. Mateusz zachowywał się kulturalnie, a rodzice nie mieli żadnych zastrzeżeń co do niego. Przynajmniej na razie. Zapowiadał się dobry początek tego spotkania, lecz ja nadal odczuwałam lekki stres.
 Mama wróciła do pokoju niosąc pięć szklanek i herbatę w dzbanku. Kiedy nalewała ją każdemu po kolei mój tata ciągnął dalszą rozmowę.
-Powiedz Mateuszu, jak ci idzie w szkole?
-Jest okej. Na razie są wakacje, więc raczej o niej nie myślę.
-Ach tak, rozumiem. Wyglądasz na dobrego chłopaka, ale nie będę cię oceniał po twarzy. Jesteś chłopakiem mojej córki, więc chyba rozumiesz, że jeśli zrobisz jej jakąkolwiek krzywdę będziesz miał ze mną do czynienia...
-Tato, daj spokój... - poprosiłam.
-Nigdy nie zrobię jej krzywdy. Za bardzo ją kocham.
-Mam nadzieję, że to co mówisz to prawda.
-Oczywiście, że prawda. Nie lubię kłamać.
-I bardzo dobrze.
Zapadła chwila ciszy. Nawet nie zauważyłam, że Dawid odszedł od stołu. Stał przy oknie i przyglądał się czemuś.
-Widzieliście jaki zarąbisty motor?! - krzyknął. - Twój? - zwrócił się do Mateusza.
-Tak, mój.
-Mogę się z tobą przejechać?
-Pytaj rodziców.
-Nie, to niebezpieczne. Jak trochę podrośniesz to się zastanowimy.
-Klaudia pewnie już nie raz z nim jeździła, a wy nie mieliście o tym pojęcia. No proszę, tylko raz.
Mama rzuciła tacie pytające spojrzenie. On pokiwał głową na znak, że wyraża zgodę.
-Niech będzie, tylko nie rozpędzajcie się za bardzo i nie wracajcie za późno.
-Pa Dawid. Cześć Mateusz, będę tęsknić.
Mówiąc to, pocałowałam go w usta. Kompletnie zapomniałam o tym, że nie jesteśmy sami.
-Ja za tobą też.
Reszta rodziny raczej nie zwracała uwagi na nasze zachowanie. Może z wyjątkiem Dawida.
-Jesteście obleśni. - skomentował.
-Daruj sobie te komentarze. Jeszcze nie dojrzałeś do takich widoków i tyle.
Lubiłam robić na złość swojemu bratu, dlatego po raz kolejny dałam swojemu chłopakowi buziaka, tyle, że ten był już o wiele mniej namiętny niż poprzedni. Właśnie wtedy nastąpił moment tymczasowego rozstania.
 Patrzyłam przez okno jak Dawid odjeżdża z Mateuszem na motocyklu. Szczerze mówiąc wolałabym siedzieć na miejscu swojego brata, ale ja pewnie jeszcze nie raz będę miała do tego okazję, więc na razie musiało starczyć mi samo patrzenie z daleka.

CDN...

piątek, 28 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy XII

 Kolejny raz w tym miejscu Mateusz całował mnie, przytulał i w podobne sposoby okazywał swoją miłość. Było prawie tak samo, jak za pierwszym razem. Różnica polegała jedynie na tym, że dzisiaj go nie odpychałam, ani się nie denerwowałam. Wręcz przeciwnie, chciałam więcej. Niestety ten dzień minął bardzo szybko. Musiałam już wracać do domu. Właśnie stanęliśmy przy motorze Mateusza.
-Odwieziesz mnie? - zapytałam Mateusza.
-Miałem taki zamiar.
 Wsiedliśmy na motor. Mateusz wcisnął gaz i od razu zaczął strasznie pędzić. Ja bym się tak nie odważyła. Od ostatniego wypadku jeszcze bardziej bałam się prowadzić motocykl, mimo tego, że uwielbiałam nim jeździć. Szczególnie z Mateuszem.
 Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Zsiadłam z motoru i pocałowałam swojego chłopaka w policzek na pożegnanie. Ze względu na to, że Mateusz zatrzymał się przy swoim domu, musiałam się kawałek przejść.
 Gdy wreszcie byłam w domu zobaczyłam swoich rodziców. Mieli poważne miny. Wyglądali tak jakby chcieli ze mną porozmawiać, ale ta rozmowa raczej nie miała należeć do najprzyjemniejszych.
-Musimy porozmawiać. - oznajmił mój tata.- Tu i teraz.
-Serio? O czym tym razem?
-O tobie. Widziałem cię ostatnio przy szpitalu.
-Co?! Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mnie śledzisz!
-Owszem, chcę ci to powiedzieć. Robię to, bo się martwię. Czy ty nie możesz tego zrozumieć? To wszystko dla twojego dobra. Chcę wiedzieć kim jest ten chłopak, z którym byłaś.
-Mówiłam, że kolega miał wypadek.
-Kolega? Nie wyglądało na to, żeby to był tylko kolega. Bardziej jakby twój chłopak.
-Może, a nawet jeśli? Nie masz prawa mówić mi co mam robić!
-Uspokój się. Wcale nie mówię, że mi to przeszkadza.
Takich słów się nie spodziewałam. Liczyłam na to, że będę musiała wysłuchiwać kazania. Popatrzyłam na tatę wyraźnie zdziwiona.
-Chciałbym tylko powiedzieć, że jeśli już z kimś chodzisz, nie ukrywaj się tak z tym. Pewnie cię dziwi to co mówię, ale wiesz? Coś do mnie dotarło. Pewnie trochę za późno to zrozumiałem, ale lepiej późno niż wcale.
-Co? Tato, o czym ty mówisz?
-Zrozumiałem, że nie jesteś już małą dziewczynką. Wcześniej rozmawiałem na ten temat z twoją mamą i stwierdziliśmy, że chcemy poznać twojego chłopaka.
Te słowa wydawały mi się dziwne. Nie tylko dlatego, że nie brzmiały jak słowa mojego taty, ale też dlatego, że jeszcze dziś Mateusz wypowiedział takie słowa:
"Dlaczego od razu miało się coś stać? Może po prostu zdali sobie sprawę, że nie masz już ośmiu, tylko szesnaście lat i należy ci się trochę prywatności, nie musisz być pod ciągłą kontrolą!"
Przypadek? Zbieg okoliczności? Tak, to pewnie coś w tym stylu.
-Wygląda na porządnego chłopaka. - ciągnął tata. - Zależy mi na tym, żebyś była szczęśliwa. A twój brat mógłby się z nim zakolegować, jak sądzisz?
-Nie wiem czy Mateusz będzie chciał kolegować się z trzynastolatkiem, ale wiem, że chciał was poznać.
-Nie widzę problemu. Zaprosisz go na jutro do nas?
-Mogłabym, skoro i tak już znacie prawdę. Pójdę do niego zadzwonić.
-Pewnie, idź!
 Weszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon. Wykręciłam numer Mateusza.
-Słucham?
-Hej. Wpadniesz do mnie jutro?
-Wpadłbym chętnie, ale co z twoimi rodzicami?
-Przyłapali mnie kiedy byłam z tobą przy szpitalu. Wszystko już wiedzą.
-Uuu... i jak zareagowali?
-Chcą cię poznać, dlatego pytam czy przyjdziesz.
-Oczywiście, sam chętnie poznam twoich rodziców. Twojego brata zresztą też.
-To fajnie. Do jutra, kocham cię!
-Ja ciebie bardziej.
-Chyba nie.
-Nie kłóć się kotku.
-Sam zacząłeś.
-Okej, jutro będziemy się sprzeczać. Pa!
-Pa.
 Rozłączyłam się i wróciłam do taty informując go, że Mateusz przyjął zaproszenie. On przekazał tę wiadomość mamie, a całej rozmowie przysłuchiwał się mój brat. Powiedział, że mam przyjść do jego pokoju, bo on chce dowiedzieć się czegoś o Mateuszu zanim zacznie się z nim kolegować.
-Więc co mi o nim powiesz?
-Jutro do nas przyjdzie, to sam go poznasz.
-Chcę wiedzieć cokolwiek. Nie umiesz nic powiedzieć o swoim chłopaku?
-Właśnie o to chodzi. Pewnie inaczej zachowuje się jako mój chłopak, a inaczej będzie zachowywał się jako  twój kolega.
-Niech ci będzie. Teraz wyjdź, bo gram!
 Ten tekst to u Dawida była już tradycja. Opuściłam więc jego pokój wracając do siebie. Nie wiedziałam co  robić, dlatego chwyciłam pierwszą z brzegu książkę i zaczęłam czytać.

CDN...



środa, 26 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy XI

 Nowy motor Mateusza rzeczywiście sprawdzał się świetnie. Jeździliśmy dwa razy szybciej, ale ja wcale się nie bałam. Wręcz przeciwnie, to sprawiało, że jazda była jeszcze przyjemniejsza. Ta chwila należała do tych, które mogłyby trwać wiecznie.
 Rozpoznawałam tę drogę. Miałam wrażenie, że już kiedyś tędy przejeżdżałam. Ta pustka, cisza i pełno drzew wokół. Już gdzieś to widziałam. Moja pamięć odświeżyła się dopiero wtedy, gdy Mateusz się zatrzymał. To właśnie ten las, do którego kiedyś mnie wywiózł. Z tym miejscem wiązało się tyle wspomnień. Fajnie było tu znowu wrócić.
 Od samego początku chodziliśmy trzymając się za ręce. Mateusz szybko znalazł temat do rozmowy.
-Pamiętasz jeszcze nasze pierwsze spotkanie, tu, w tym lesie?
-Oczywiście. Nie było to aż tak dawno. Poza tym to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień.
Mateusz zauważył kamień leżący pomiędzy drzewami. Usiadł na nim i gestem zachęcił mnie, bym zrobiła to samo. Uległam tej propozycji.
-Najpiękniejszych? - zdziwił się. - Pamiętam, że strasznie się wkurzyłaś.
-To było zanim się o tym wszystkim dowiedziałam.
-Musimy to kiedyś powtórzyć.
-Możemy choćby dzisiaj, ale to za chwilę. Najpierw chciałabym z tobą pogadać. To miejsce jest do tego idealne.
W tej chwili Mateusz przestał się uśmiechać. Widziałam w jego oczach, że się przestraszył. Wcale nie miałam zamiaru napędzić mu strachu. Przez chwilę myślałam, że może ma coś na sumieniu, ale po niecałej minucie pozbyłam się tej myśli. Byłam zbyt zakochana, żeby tak sądzić.
-O czym chcesz rozmawiać? - zapytał w końcu.
-O wszystkim. Liczę na to, że skoro jesteśmy razem, mogę ci ufać i mogę rozmawiać z tobą o wszystkim.
-No jasne.
-Zauważyłam, że jesteś w całkiem dobrej formie po tym wypadku. Nie skarżysz się na ból głowy, ani nic w tym stylu.
-Mówiłem, że to nic takiego.
 Podsunęłam się do Mateusza. Siedziałam tuż obok niego. Owinęłam mu ręce wokół szyi. Uwielbiałam się do niego przytulać.
-Nie wiem czy powinnam tu siedzieć. - powiedziałam.
-Dlaczego nie?
-Ostatnio praktycznie cały czas spędzam z tobą. Prawie wcale nie przebywam w domu, moi rodzice się pewnie o mnie martwią. Wprawdzie nie dzwonią, ani nie piszą, ale... może to coś znaczy? Może coś się stało?
-Posłuchaj Klaudia. Kocham cię i wiesz o tym, ale masz w sobie irytującą cechę. Ciągle dramatyzujesz. Dlaczego od razu miało się coś stać? Może po prostu zdali sobie sprawę, że nie masz już ośmiu, tylko szesnaście lat i należy ci się trochę prywatności, nie musisz być pod ciągłą kontrolą!
-Możliwe, że masz rację, ale wiesz, nie ma ludzi idealnych. Muszę mieć jakąś wadę.
-Jeśli już zaczęłaś ten temat, to go nie zmieniaj. Chcę tylko, żebyś przestała się tym wszystkim tak przejmować, bo nic dobrego ci z tego nie wyjdzie. A jeśli naprawdę martwisz się o swoją rodzinę dlaczego sama nie przedzwonisz?
-Może dlatego, że znowu musiałabym ich okłamywać, bo pytaliby gdzie jestem, z kim itp...
-Nie musisz nikogo okłamywać. Przecież nie możesz kryć się całe życie. W końcu musisz przedstawić mnie swoim rodzicom.
-To nie jest takie łatwe. - westchnęłam. - Nie wszyscy są tacy tolerancyjni jak twoi rodzice.
-Jeśli tego nie zrobisz, mogą sami się jakoś dowiedzieć, choćby przez przypadek.
-Tak, masz rację. Muszę się przełamać.
-I o to chodzi. A teraz głowa do góry, z uśmiechem jesteś ładniejsza.
 Posłusznie się uśmiechnęłam. Ta rozmowa mi bardzo pomogła. Mateusz wstał, a ja zaraz za nim. Tak jak miał w zwyczaju, chwycił mnie za rękę. Wyruszyliśmy na spacer po lesie, aby powtórzyć ostatni dzień, który tu spędziliśmy.

CDN...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy X

 Wyszliśmy z restauracji już w pełni najedzeni. Muszę przyznać, że zrobiła ona na mnie dość duże wrażenie. Przyjemnie spędziłam w niej czas, ale to chyba głównie ze względu na to z kim tam byłam. Spodziewałam się, że już będę musiała wracać do domu, ale Mateusz zatrzymał mnie przy sobie. Tak jak zwykle, chwycił mnie za rękę. Prowadził mnie w miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Dopiero kiedy znaleźliśmy się u celu, dowiedziałam się gdzie konkretnie szliśmy.
-Jak widzisz, to salon motocyklowy.
-Myślałam, że dasz sobie spokój. Przynajmniej dzisiaj.
-Przepraszam, nie mogę. Za bardzo to kocham. To całe moje życie. Łącznie z tobą, oczywiście.
-Jakie to słodkie. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
 Uśmiechnął się, żeby pokazać, iż sprawiłam mu przyjemność. Odwzajemniłam uśmiech.
-Popatrz tam! - krzyknął wskazując palcem na motor stojący naprzeciwko.
-Niezła maszyna. - przyznałam.
Podszedł bliżej, żeby dokładniej obejrzeć motocykl. W jego niebieskich oczach można było zauważyć ogromny podziw i fascynacje. Nie dało się ukryć, że to kocha, a ten motor to jego marzenie.
-Zawsze marzyłem, żeby mieć takiego. Teraz może się to stać.
-No tak, nie mogę zaprzeczyć, że jest super i pewnie nieźle się nim jeździ, ale spójrz na cenę. Jesteś pewien, że chcesz tyle wydać?
-Dla tego cuda warto. Nie chciałbym się chwalić, ale moi rodzice to biednych nie należą.
-To dobrze. Wiesz, nadal mam wyrzuty sumienia. Nie dość, że płacisz za mnie to jeszcze na siebie wydajesz tyle pieniędzy. Gdybym mogła, ja bym ci zapłaciła za ten motor.
-Po co robisz problem z niczego? To ja go kupuję, nie ty. Obiecuję, że nieraz przejedziesz się ze mną i będziemy zapierdalać po świecie.
-Mógłbyś nie przeklinać w miejscu publicznym, ale mniejsza z tym. Do tego wszystkiego zapewniasz mi super przeżycia. Głupio mi, że ja jeszcze nie dałam nic od siebie. To znaczy dałam, ale nic dobrego.
-Nic dobrego? Dałaś mi wszystko co  najlepsze. Samo to, że jesteś sprawia mi radość. To, że spędziłem i jeszcze spędzę z tobą niezapomniane chwile jest jeszcze lepsze. A najlepsza jest twoja miłość. Wiem, że mnie kochasz. Sama się do tego przyznałaś.
-Nie mogę zaprzeczyć. Tak, kocham cię.
 Wydawało mi się, że Mateusz tylko czeka aż to powiem, bo gdy tylko usłyszał ode mnie te słowa na jego twarzy ujrzałam uśmiech. Najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Także chciałam się do niego uśmiechnąć, lecz w tej chwili jego oczy były skierowane w stronę kasjerki. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Mateusz jedynie składa zamówienie, jednak mimo wszystko irytowało mnie to, że się na nią patrzy. Była ode mnie ładniejsza i dość wyzywająco ubrana, a ja byłam zwyczajnie zazdrosna. To okropne uczucie minęło kiedy odszedł od kasy.
-Zapłaciłem pierwszą ratę. - poinformował mnie. - Motor już mój, a właściwie mógłbym powiedzieć, że nasz. Idziemy wypróbować?
-Jasne. Już nie mogę się doczekać. - odparłam.
 I znowu złapał mnie za rękę. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że lubię kiedy to robi. Trzymał mnie dopóki nie znaleźliśmy się przy samym motocyklu, który już stał przed budynkiem salonu. Mateusz jeszcze raz obejrzał go z każdej strony, ale tym razem jego zachwyt był nieco mniejszy niż poprzednio.
 Kiedy skończył wreszcie wsiadł na swój nowo zakupiony sprzęt. Wykonałam tę samą czynność. Trzeba przyznać, że motor był wygodny. Szczególnie wtedy kiedy obejmowałam kierowcę.
 Wreszcie Mateusz wcisnął gaz i ruszyliśmy przed siebie, nie wiedząc nawet dokąd jedziemy. Przynajmniej ja tego nie wiedziałam.

CDN...

niedziela, 23 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy IX

 Kolejny dzień zapowiadał się fajnie. Była ładna pogoda. Świeciło słońce i mimo lekkiego wiatru było ciepło.  Cieszyłam się, że już dzisiaj będę mogła zobaczyć się z Mateuszem. Stęskniłam się za nim. On pewnie za mną też.
 Wcześniej dostałam od niego wiadomość informującą mnie, że koło trzynastej będzie mógł wrócić do domu. Tym razem w domu był tylko Dawid, więc nie musiałam przekazywać rodzicom, że wychodzę.
 Po jakimś czasie wreszcie znalazłam się przy budynku szpitala. Chciałam wejść do środka, lecz usłyszałam, że ktoś krzyczy moje imię. Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Gdy tylko się odwróciłam w oczy rzuciła mi się sylwetka mojego chłopaka. Dzisiaj wyglądał już znacznie lepiej. Podbiegłam do niego. Usiadłam obok i rzuciłam mu się na szyję. Uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk.
-Już możesz wracać? - zapytałam.
-Tak, ale nie chciałbym od razu iść do domu.
-To co chcesz robić?
-Hm, może pójdziemy obejrzeć motocykle? Chciałbym sobie kupić nowy, by móc nim z tobą jeździć.
-Musiałeś naprawdę mocno uderzyć się w głowę. Jeszcze nie zrozumiałeś, że stwarzam dla ciebie zagrożenie?
-Nie mówiłem, że ty masz prowadzić.
-Nie szkoda ci kasy? Może naprawa byłaby tańsza.
-Niekoniecznie.
-Może zamiast tego chodźmy na spacer.
-Okej, jak chcesz. Ale i tak kiedyś będę musiał sobie zafundować motor.
-Chyba ja tobie.
-Nawet  tak nie mów.
 Nie odpowiedziałam. Mateusz złapał mnie za rękę i poszliśmy przed siebie. Praktycznie cały czas szliśmy w milczeniu. Nie musieliśmy nic mówić, żeby się zrozumieć. Jeszcze nigdy, przy żadnym chłopaku nie czułam czegoś podobnego. Coś mówiło mi, że to ten jedyny.
 Po przemierzeniu pewnego odcinka drogi wreszcie się zatrzymaliśmy. Stanęliśmy przed jakąś restauracją. Nie miałam w zwyczaju jeść w restauracjach, ale dziś dostałam taką propozycję. Nie mogłam jej odrzucić.
-Panie przodem. - Mateusz otworzył przede mną drzwi.
-No proszę, jaki ty kulturalny.
-Zawsze jestem kulturalny.
 Pierwszy raz widziałam taką restaurację. Była ogromna i strasznie wystrojona. Ludzie, którzy w niej przebywali byli ubrani w elegancką odzież. Podejrzewałam, że jedzenie jest tu drogie. Wydawało mi się, że kompletnie nie pasuję do tych klimatów.
 Mateusz zapłacił za mnie i za siebie. Pewnie ja powinnam to zrobić w ramach odszkodowania, ale nie miałam przy sobie takiej sumy pieniędzy. Zresztą nawet gdybym miała nie chciałby, żebym ja stawiała.
 Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam w tej samej restauracji swoją przyjaciółkę, Martynę. Nie widziałam się z nią od początku wakacji. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mi jej brakowało. Wcześniej byłam zajęta Mateuszem.
-Cześć Klaudia. - przywitała się. - Widzę, że masz randkę. Nic się nie chwaliłaś.
-Cześć. Nie miałam czasu.
-A, więc potwierdzasz, że to randka?
-Właściwie można to tak nazwać. To jest Mateusz.
-Martyna. - wyciągnęła rękę w stronę mojego chłopaka.
-Miło mi. Pewnie jesteś koleżanką Klaudii?
-Najlepszą przyjaciółką. - poprawiła. - Nie będę wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze!
 Gdy Martyna odeszła do stołu podeszła kelnerka podając nam jedzenie. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy je spożywać.
-I jak? Smakuje ci? - spytał Mateusz.
-Nie jest najgorsze, ale przyzwyczaiłam się do mniej wymyślnych dań.
-Przepraszam. Gdybym wiedział poszlibyśmy do KFC czy coś.
-No co ty? Warto spróbować czegoś nowego, poza tym na pewno jest o wiele zdrowsze.
-Z tym się zgodzę. Jest też droższe, ale dla ciebie warto było tyle wydać.
-Słuchaj, rozumiem, że chcesz dobrze i naprawdę to doceniam, ale nie chcę nie wiadomo jak drogich prezentów. Szczególnie po tym co jestem ci winna.
-Nie jesteś mi nic winna.

CDN...



sobota, 22 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy VIII

 Niestety byłam zmuszona pożegnać się z Mateuszem i opuścić szpital. Zrobiłam to z niechęcią. Powoli ruszyłam w stronę domu, do którego wcale nie miałam ochoty wracać. Ostatnio moje kontakty z rodzicami nie były najlepsze. Ciągle musiałam się z czegoś tłumaczyć i ich okłamywać. Poza tym teraz wolałam być przy kimś innym. Wiem, że by tego chciał. To aż nieprawdopodobne, że jeszcze kilka dni temu był mi całkowicie obojętny. Teraz czułam coś innego. Coś nie do opisania.
 Wreszcie stanęłam przed drzwiami domu. Byłam lekko zestresowana przed kolejną rozmową z rodziną, ale nie mogłam całkiem opuścić swego miejsca zamieszkania. Wstąpiłam do środka. Pierwszą osobą, która rzuciła mi się w oczy był mój brat, Dawid.
-Wróciłaś? Liczyłem na to, że jednak wyjechałaś!
-To wcale nie jest śmieszne.
-Ale mnie zjechałaś...
-Daj sobie spokój. Wcale nie miałam takiego zamiaru.
Westchnęłam tylko i poszłam do siebie. Jednak zanim zdążyłam otworzyć drzwi, nie wiadomo skąd, na korytarzu pojawił się mój tata. Zatrzymał mnie i poinformował, że musimy porozmawiać. To co miałam usłyszeć było oczywiste.
-Chciałbym usłyszeć gdzie byłaś.
-Przecież mówiłam, że jestem w szpitalu.
-Tak, ale twierdzisz, że byłaś tam z kolegą, który podobno miał wypadek. Jak to się stało? Czy robiłaś z nim coś niebezpiecznego? Podkreślam też, że nie wspominałaś nam, że wybierasz się do jakiegoś kolegi. Kto to był? Czy to ten, który cię wtedy podwiózł?
-Nie rozumiem o co robisz aferę. Przecież nie mam już ośmiu lat.
-Zrozum, że się o ciebie martwię...
-To przestań!
 Byłam pewna, że z dalszej rozmowy wyniknie kłótnia, dlatego poszłam do siebie i trzasnęłam drzwiami. Chciałam głośno puścić muzykę, żeby nie słyszeć dyskusji rodziców. Podejrzewałam, że rozmawiali o mnie. Powstrzymał mnie od tego jedynie dźwięku mojego dzwonka. Ucieszyłam się widząc, że na mojej komórce wyświetlił się numer Mateusza.
-Słucham?
-Cześć kochanie.
 Pierwszy raz zwrócił się do mnie w taki sposób. Nie ukrywam, że było to fajne uczucie.
-Hej.
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że jutro mogę już wyjść ze szpitala i żebyś się o nic nie martwiła. Mogłabyś jakoś po mnie przyjechać?
-Niestety nie mam czym.
-Możesz wziąć mój motor.
-Przecież jest zepsuty.
-No tak, racja. Zapomniałem.
-Co ci się stało?
-Doznałem wstrząśnienia mózgu spowodowanego urazem głowy.
-Co?! I mówisz, że mam się nie martwić?
-Tak. Nic mi nie będzie.
-Powinnam ci zapłacić odszkodowanie. I jeszcze za naprawę motoru.
-Nic mi nie musisz płacić. To nie twoja wina. Powtarzam ci to już któryś raz z kolei. Muszę kończyć. Pa, kocham cię!
-Do zobaczenia. Ja też cię kocham...
 Poczułam dziwną ulgę kiedy to powiedziałam. Tak jakbym wreszcie wyrzuciła z siebie coś do czego bałam się przyznać. Znacznie poprawiło mi to nastrój.

CDN...



piątek, 21 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy VII

 Byłam przerażona, gdy to się wydarzyło. Mnie samej nic poważnego się nie stało. O wiele gorszy był widok Mateusza, który leżał na ziemi. Był nieprzytomny, a z jego głowy lała się krew. Kiedy tylko to zobaczyłam od razu zadzwoniłam po pogotowie.
 Nie czekałam długo. Karetka szybko przyjechała na sygnale i zabrała poszkodowanego ze sobą. Chciałam wsiąść na motor i pojechać za nią, ale pojazdem w takim stanie nigdzie bym nie dojechała, nawet jeżeli umiałabym go prowadzić.
 Postanowiłam pójść do szpitala pieszo. Wiedziałam, że teraz muszę przy nim być. Martwiłam się, że stało mu się coś złego i czułam wyrzuty sumienia. Chociaż to on zmusił mnie do prowadzenia motocyklu, pomimo moich ostrzeżeń, czułam się wszystkiemu winna. Mogłam bardziej uważać.
 Po kilkunastu minutach wreszcie znalazłam się w budynku szpitala. Podeszłam więc do kobiety, która wyglądała na recepcjonistkę tłumacząc jej kim jestem i prosząc o pozwolenie spotkania się ze swoim chłopakiem.
 Zgodziła się i zaprowadziła mnie do sali, w której leżał Mateusz. Weszłam tam powoli i przyjrzałam się mu bliżej. Marnie wyglądał. Miał głowę owiniętą bandażem, był blady jak ściana i miał niewyraźny wyraz twarzy. Zasmucona tym widokiem zbliżyłam się do niego i stanęłam tuż obok łóżka, na którym się znajdował.
-Cześć. Jak się czujesz?
-Klaudia, jak się cieszę, że cię widzę! Trochę mnie głowa boli, ale już lepiej.
-Przepraszam, że cię tak urządziłam. Nie chciałam.
Otworzył szeroko oczy, jakby nie wiedział o czym mówię.
-Co się właściwie stało? - zapytał. - Nic nie pamiętam.
-Dałeś mi prowadzić swój motor... A ja głupia, wjechałam w drzewo... Przepraszam cię, jestem beznadziejna... - mówiłam rozpaczliwym głosem.
-Nie martw się, nic się nie stało. To wszystko moja wina. Mogłem cię słuchać. Było, minęło.
-Nie dość, że rozwaliłam ci motor to jeszcze rozbiłam ci głowę... i ty tak po prostu mi wybaczasz?
-Nie mam czego ci wybaczać. Jestem zbyt uparty, to wszystko. Nie obwiniaj się. To ja narzucam się tobie, już po raz kolejny. Dziwię się, że ty mi to wybaczasz.
 Kiedy to mówił przypomniały mi się te wszystkie momenty w lesie. To, kiedy trzymał mnie za rękę, kiedy mnie dotykał i kiedy mnie przytulał. Na samą  myśl o tym przechodziły mnie dreszcze. Przyjemne dreszcze.
 Nie wspomniałam o tym jednak, tylko zadałam mu pytanie.
-Wiesz już co ci jest?
-Dokładnie to nie. - odpowiedział. - Ale lekarze twierdzą, że nic poważnego, szybko się zagoi.
-Miejmy nadzieję.
 Mateusz chciał coś powiedzieć, ale wtedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam słysząc w nim głos swojego taty.
-Mogę wiedzieć gdzie tak długo się podziewasz?
-Przecież zostawiłam kartkę, że wychodzę.
-Nigdy nie wychodziłaś z domu na taki czas. To podejrzane.
-Tato, daj spokój...
 Popatrzyłam na Mateusza pytającym wzrokiem, mając nadzieję, że podpowie mi jak mam się tłumaczyć. Nie spodziewałam się tej reakcji. Szepnął, żebym powiedziała prawdę.
-Nie dam ci spokoju, dopóki mi nie wytłumaczysz co się z tobą dzieje.
-Jestem w szpitalu.
-Boże, co się stało?!
-Mnie? Nic.
-Jak to? To komu?
-Jestem tu z... kolegą. - tutaj już nie umiałam być szczera.
-Z kolegą? A co się stało temu twojemu koledze?
-Nic takiego. Miał wypadek.
 Gdy to powiedziałam od razu się rozłączyłam. Nie chciałam dłużej rozmawiać z ojcem. Może znowu musiałabym go okłamywać, a na to nie miałam najmniejszej ochoty. Wystarczy, że martwiłam się o zdrowie Mateusza, inne problemy były zbędne.

CDN...

wtorek, 18 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy VI

 Po chwili krępującej ciszy usłyszałam jakiś hałas dobiegający z góry. W mgnieniu oka przede mną pojawiły się sylwetki dwóch osób. Podejrzewałam, że są to rodzice Mateusza. Najprawdopodobniej miałam racje.
-Czy to jest ta twoja koleżanka, z którą miałeś się spotkać? - zapytała mama Mateusza.
-Właściwie to już nie jest moja koleżanka.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, że tak szybko zamierza wyjawić swoim rodzicom kim w tym momencie dla niego jestem. Byłam pewna, że zanim ja to zrobię miną wieki.
-Co mamy przez to rozumieć?
-To moja dziewczyna.
-W takim razie gratuluję synu. Jestem matką Mateusza, a to jego ojciec. - teraz zwróciła się do mnie. - Jak ci na imię?
-Klaudia.
-Miło poznać. Zostawię was samych.
 Zazdrościłam Mateuszowi, że jego rodzice tak łagodnie reagują na wiadomość o związku swojego syna. W moim domu nastąpiło by coś zupełnie przeciwnego.
 Gdy zostaliśmy w pokoju sami ponownie zapadła cisza. Żadne z nas się nie odzywało. Jedynie patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Po chwili mój nowy chłopak podszedł bardzo blisko mnie, tak że nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Owinął mi ręce wokół szyi, ja odruchowo zrobiłam to samo.
-Teraz też mnie odepchniesz?
-Nawet nie zamierzam. Chociaż szczerze mówiąc wolałam cię obejmować kiedy byliśmy w innej pozycji...
 Mateusz zrobił zdziwioną minę. Najwyraźniej nie wiedział o czym mówię. Dlatego postanowiłam go uświadomić.
-Mam na myśli motor.
-Rozumiem, że chcesz się przejechać.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko.
-Dla ciebie wszystko.
 Pozwolił mi wyrwać się z objęcia, po czym złapał mnie za rękę. Przez cały czas mnie trzymał, nie chciał puścić nawet na moment. W takiej pozycji dotarliśmy do miejsca, w którym stał motocykl. Założyliśmy kaski. Mateusz już miał wsiadać, ale coś go powstrzymało.
-A może ty chcesz prowadzić? - zaproponował.
-Gdybym umiała to z chęcią, ale w tej sytuacji...
-No dajesz. Pomogę ci.
-To zły pomysł.
-Wcale nie.
-Chcesz umrzeć?
-Nie przesadzaj. Wiem, że chcesz.
-Chciałabym, ale to zbyt niebezpieczne.
-Skoro chcesz jeździć to musisz kiedyś spróbować. Pod moją opieką nic złego ci się nie stanie. Nie musisz pędzić, tak jak ja, na razie spokojnie.
-Mateusz, daj spokój i...
 Nie dał mi dokończyć. Złapał mnie w talii, uniósł mnie do góry i posadził na motorze. Zaraz po tym sam szybko usiadł za mną. Nie spodziewałam się, że jest aż taki silny. Nie byłam znowu taka lekka. W dodatku był szybki. Podobało mi się to.
-Teraz nie masz wyjścia, musisz jechać.
-Równie dobrze mogę tu siedzieć dopóki mnie nie puścisz...
Nie posłuchał mnie. Zamiast tego wcisnął za mnie gaz. Teraz rzeczywiście nie miałam wyjścia i musiałam prowadzić motocykl. Byłam tym naprawdę przerażona.
 Dopóki droga była prosta jakoś sobie radziłam. Nie jechałam za szybko, gdyż wiedziałam, że to mogło źle się skończyć.
 Tak, wszystko było okej. Do czasu. Kiedy prosta droga się skończyła, musiałam skręcić w prawo, albo lewo. Właśnie wtedy straciłam kontrolę nad pojazdem. Wjechałam prosto w drzewo, które stało na przeciwko. Wiedziałam, że ja za kierownicą to zły pomysł...

CDN...

niedziela, 16 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy V

 Kolejnej nocy nie spałam prawie w ogóle. Spędziłam ją głównie na rozmyślaniu o Mateuszu i jego wyznaniu miłosnym. W życiu nie czułam się taka bezradna jak teraz. Miałam do wyboru kilka opcji. Mogłam po prostu raz na zawsze zniknąć z jego życia, żeby o mnie zapomniał, ale wyobrażam sobie, że mogło być to dla niego trudne. Miałam też możliwość spróbować się z nim przyjaźnić, ale nie wiem czy to by mu wystarczyło. Trzecią opcją było dać mu szansę. Ale czy był sens próbować być z chłopakiem, którego ledwo znałam?
 Wiedziałam, że miałam przed sobą trudny wybór. Decyzję musiałam podjąć tak, żeby później niczego nie żałować. Nie chciałam też zranić Mateusza, a pewnie byłam do tego zdolna.
 Na chwilę przerwałam rozmyślanie i wstałam z łóżka. Była jeszcze wczesna godzina, jedyna w tym domu nie spałam. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam w swoim telefonie wiadomość, która została wysłana po piątej nad ranem. Tak jak myślałam, jej nadawcą był Mateusz. Prosił mnie, abym zadzwoniła kiedy będę miała chwilę czasu. Pomyślałam, że skoro wysłał tę wiadomość tak wcześnie, to już nie śpi, więc wykręciłam jego numer.
-Cześć. - przywitałam się. - Co u ciebie?
-Na razie nic, ale podejrzewam, że wszystko może się jeszcze zmienić.
-Pewnie tak. Myślę, że musimy ze sobą porozmawiać.
-Słucham cię.
-Nie przez telefon. Spotkajmy się gdzieś.
-Podjechać po ciebie?
-Nie, sama do ciebie przyjadę. Jeśli nie masz nic przeciwko.
-Skądże.
 Kiedy tylko się przyszykowałam wyszłam z domu. Wcześniej zostawiłam rodzicom kartkę powiadamiającą ich, że wychodzę z domu, bo nie chciałam, żeby się o mnie martwili. Poszłam na przystanek, aby zaczekać na autobus, który dowiózłby mnie na ulicę, przy której mieszkał Mateusz. Dzisiejszego dnia wyjątkowo się nie spóźnił. Przez to, że mieliśmy jeszcze wczesną porę nie zastałam tu za dużo ludzi. Oprócz mnie siedziały tu raptem dwie osoby.
 Nareszcie dotarłam na miejsce. Wysiadłam z autobusu, po czym udałam się do domu Mateusza. Pomimo upalnego dnia trzęsłam się ze stresu. Czekała mnie poważna rozmowa.
 W końcu dotarłam do domu Mateusza. Zapukałam raz, drugi i następny. Usłyszał dopiero po kilku minutach.
-Wejdź do środka. - powiedział stojąc w drzwiach.
-Okej.
  Wydawało się, że nie licząc mnie i Mateusza dom był całkiem pusty, ale on wyjaśnił mi, że jego rodzice śpią na górze.
-Więc o czym chciałaś porozmawiać?
-Naprawdę się nie domyślasz?
Nie odpowiedział, ale zobaczyłam w jego oczach, że wie o co chodzi. Chwilowo nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Bałam się, że podejmę złą decyzję i jednocześnie mogę go skrzywdzić.
-Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam Mateusza dając mu wolność wyboru.
-Nie mogę niczego od ciebie oczekiwać, ani do niczego cię zmuszać. Jestem nastawiony na najgorsze, bo nie chcę się rozczarować.
-A co byłoby dla ciebie najgorsze?
-Nie chciałbym stracić cię na zawsze. Nie wyobrażam sobie, życia bez ciebie, mimo tego, że jeszcze kilka dni temu nie miałem pojęcia o twoim istnieniu. Pewnie nie darzysz mnie uczuciem, tak jak ja ciebie, ale zawsze możemy się przyjaźnić. Byłbym wniebowzięty, gdybyś zgodziła się ze mną być, lecz podejrzewam, że to jest mało prawdopodobne.
-Uwierz, że nigdy nie miałam trudniejszej decyzji do podjęcia.
-Wybór należy do ciebie. Chcę żebyś wiedziała jedno. Kocham cię.
-Ale jak wyobrażasz sobie ten związek?
-Jeżeli w ogóle coś takiego będzie miało miejsce, to mogę ci obiecać, że zapewnię ci wszystko czego tylko potrzebujesz. Opiekę, miłość, bezpieczeństwo i co jeszcze zechcesz.
-Masz prawdziwy dar przekonywania. Mówisz w taki sposób, że ciężko jest mi odmówić.
-Wyobrażam sobie, że to trudne.
-Właściwie różnica między miłością, a przyjaźnią nie jest duża. Lubię cię, nawet bardzo. Zakochana w tobie nie jestem, przynajmniej tak mi się wydaje, ale może to tylko kwestia czasu? Może spróbujemy?
-Zgadzasz się?
-Dajmy sobie szansę.
-Jeśli robisz to tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości, to daj spokój...
-Nie, to nie tak. Chcę spróbować. Może właśnie jesteśmy dla siebie przeznaczeni.
 Na twarzy Mateusza pojawił się uśmiech. Ja też cieszyłam się, że uczyniłam go szczęśliwą osobą. Sama byłam szczęśliwa, że podjęłam tą decyzję. Wiedziałam, że moje życie się teraz zmieni. Miałam nadzieję, że na lepsze.

CDN...



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy IV

 Zatrzymaliśmy się w miejscu, którego do tej pory nie widziałam na oczy. Wydawało mi się, że znajdujemy się niedaleko jakiegoś lasu, gdyż otaczało nas dużo drzew i słychać było odgłosy przyrody. Oprócz tego nie słyszałam żadnego innego szumu. Prawdopodobnie byliśmy daleko od miasta.
-Jak ci się podobało? - spytał Mateusz.
-To był jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia. - przyznałam - Zastanawia mnie tylko gdzie jesteśmy.
-Sam dokładnie nie znam tego miejsca, więc nie mogę ci powiedzieć. Wiem za to, że tutaj na pewno będziemy mieli spokój. Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tylko ja i ty.
-To brzmi dość... poważnie. Mogę wiedzieć do czego zmierzasz?
-Do niczego. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu i uważam, że to miejsce jest do tego idealne. Spokojnie, odwiozę cię później do domu. Chodź się przejść.
-No dobrze.
 Podczas naszego wspólnego spaceru po lesie zaczął padać deszcz. Raczej żadne z nas nie zwracało na to większej uwagi. Z początku jedynie wędrowaliśmy po ścieżce, nic poza tym się nie działo. Jednak po pewnym czasie sytuacja zaczęła wyglądać nieco inaczej. Poczułam, że dłoń Mateusza dotyka moich mokrych włosów. Następnie schodziła coraz niżej, aż w końcu mnie puścił. Tylko, że na chwilę, bo zaraz po tym złapał mnie za rękę i nawet kiedy próbowałam się wyrwać, nie miałam żadnych szans. Mateusz był silnym chłopakiem, nie chciał mnie puścić.
 Zdenerwowałam się wreszcie i krzyknęłam:
-Co ty wyprawiasz?!
-Zrobiłem coś nie tak?
-Ech. Zachowujesz się co najmniej dziwnie. Co to ma być za dotykanie, trzymanie się za ręce...?
-Nie denerwuj się tak. Przypomnę ci, że kiedy jechaliśmy motocyklem sama mnie obejmowałaś.
-No, bo jechałeś szybko, a wiesz, że nie jestem doświadczona...
 Nie odpowiedział. Zignorował moje poirytowanie. Położył mi ręce na ramiona i przybliżył się do mnie. Nie spodobało mi się to, dlatego odepchnęłam go od siebie i ruszyłam w drogę powrotną. Nim jednak zdążyłam opuścić las Mateusz mnie dogonił i zagrodził mi drogę.
-Poczekaj, Klaudia. Nie dojdziesz do domu sama, masz za daleko.
-Mogę iść nawet cały miesiąc, jakoś dam radę!
-Uspokój się, proszę. Rozumiem, że jesteś na mnie zła, faktycznie trochę za bardzo się narzucam, ale proszę cię wysłuchaj mnie.
-No słucham, co jeszcze masz mi do powiedzenia?
-Możesz pomyśleć o mnie coś głupiego, że jestem chory psychicznie, że mam coś z głową, ale coś mówi mi, że muszę ci to wyznać. Powinnaś to wiedzieć niezależnie od tego jak zareagujesz. Widzisz, jak zobaczyłem cię po raz pierwszy to od razu mi się spodobałaś. Na razie mówię o twojej urodzie, z wyglądu jesteś ideałem. Masz piękną figurę, takie ładne oczy, a twoje włosy wyglądają niesamowicie, nawet teraz kiedy są przemoczone. Kiedy wsiadłaś na motor od razu poczułem się tak... inaczej. Odnosiłem wrażenie, że coś mnie z tobą łączy. Po prostu się w tobie zakochałem od pierwszego wejrzenia. Może inaczej... od pierwszej jazdy.
Zatkało mnie. Otworzyłam szeroko oczy i usta. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Przez całe szesnaście lat swojego życia nie usłyszałam podobnego wyznania.
-Słuchaj... ja... nie wiem co powiedzieć...
-Nie dziwię się. Mogę cię teraz zawieźć do domu, ale proszę cię. Przemyśl to co powiedziałem.
-Nawet gdybym chciała o tym zapomnieć i tak będę o tym myśleć.

CDN...

niedziela, 9 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy III

 Następnego dnia obudziłam się dosyć późno. Nikt z rodziny już nie spał. Jedli właśnie śniadanie. Bez słowa dosiadłam się do stołu. Kiedy jadłam miałam wrażenie, że tata bez przerwy się we mnie wpatruje. Ogromnie mnie to denerwowało, ale starałam się to zignorować.
 Po skończonym śniadaniu mama poszła do łazienki, a Dawid do swojego pokoju. Również chciałam wyjść, ale tata mnie zatrzymał.
-Poczekaj, chciałem z tobą porozmawiać.
-O czym? - spytałam.
-Słyszałem, że wczoraj podwoził cię tutaj jakiś chłopak...
Tylko nie to - pomyślałam. Znałam swojego tatę. Był bardzo przewrażliwiony w tego typu tematach. Spodziewałam się, że czeka mnie wysłuchiwanie kazania. Miałam nadzieję, że ta rozmowa szybko się skończy.
-Tak, podwiózł mnie kolega. I co w związku z tym?
-Kolega? Jesteś pewna, że to tylko kolega?
-Tak.
 Zaraz po wypowiedzeniu tego słowa poczułam wyrzuty sumienia. Okłamywałam własnego ojca, bo przecież Mateusz nie był nawet moim kolegą, ale wiedziałam, że jeśli powiem prawdę moi rodzice nie będą zadowoleni, a ja będę miała problem.
- Dobrze, w porządku, ale nawet jeśli to powinnaś uważać. Wiesz, że chłopcy lubią się popisywać, a jazda motorem nie jest bezpieczna. Mówię to tylko dla twojego dobra.
-To, że raz się z nim przejechałam wcale nie oznacza, że będzie tego więcej. Możemy już zakończyć ten temat?
-Dobrze, jak chcesz.
 Ucieszyłam się, że to już koniec tej rozmowy. Poszłam do swojego pokoju, aby sprawdzić telefon. Miałam dwa nieodebrane połączenia, które zostały wykonane kiedy jeszcze spałam. Dostałam też wiadomość o treści "zadzwoń" od tego samego numeru. Zastanawiało mnie czyj może być to numer. Postanowiłam to sprawdzić. Dodzwoniłam się już za pierwszym razem.
-Hej Klaudia. Z tej strony Mateusz. Podwoziłem cię wczoraj.
-No tak. Ciebie mogłam się spodziewać.
-Spotkamy się?
-Co? Dzisiaj? Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Proszę cię, zależy mi, żeby cię poznać.
-Jeśli uda mi się wyrwać z domu to mogę do ciebie przyjechać. Tylko powiedz gdzie mieszkasz.
-Podjadę po ciebie.
-Nie, dzięki. Już wystarczy, że moi rodzice cię raz słyszeli i musiałam się tłumaczyć.
-Okej. Wyślę ci SMS' em mój adres.
-To do zobaczenia. Może.
-Mam nadzieję.
 Po skończonej rozmowie myślałam co powinnam zrobić. Może powinnam się wykręcić od spotkania z nim, bo było to dosyć ryzykowne, ale z drugiej strony byłam otwarta na nowe znajomości i chciałam się spotkać z Mateuszem. Pozostawał tylko problem co powiem rodzicom, ale chwilowo nie zawracałam sobie tym głowy tylko poszłam do łazienki, aby się przebrać i uczesać. Zajęło mi to ponad godzinę i dopiero kiedy skończyłam układać fryzurę zauważyłam wiadomość z adresem Mateusza.
-Mamo, idę do koleżanki. Wrócę później.
-Której koleżanki? I kiedy według ciebie jest później?
-Do Ma... Marty. Jeszcze nie wiem, ale chyba po południu.
-Dobrze, tylko nie za długo.
 I znowu okłamałam mamę. Już nawet nie mogłam powiedzieć, że idę do kolegi, bo wiem, że u moich rodziców wzbudziło by to zbędne podejrzenia. Nie myśląc o tym dłużej udałam się w stronę ulicy przy której ponoć mieszkał Mateusz. Nie miałam tam zbyt daleko, doszłam w piętnaście minut. Zobaczyłam duży dom, przy którym stał motocykl. Właśnie ten, którym wczoraj jeździłam. Powoli podeszłam i zapukałam do drzwi. Otworzył mi właśnie ten chłopak, z którym się umówiłam.
-Cześć.
-Hej. Wejdź do środka. Nikogo nie ma, będziemy sami.
-Yhm. To chyba dobrze.
 Mateusz wskazał mi pokój, który należał do niego. Wchodząc zastałam tam bałagan, ale to i tak było nic w porównaniu z pokojem mojego brata. Nagle Mateusz zapytał mnie:
-Twój chłopak nie miał nic przeciwko temu, żebym się z tobą spotkał?
-Najpierw musiałabym go mieć...
-Taka śliczna dziewczyna nie ma chłopaka?
-Nie wiem czy śliczna, ale tak. Nie mam. Ale co to za pytanie? Nie wiesz o mnie zupełnie nic, a już się tym interesujesz.
-Przepraszam, nie chciałem.
-Nie szkodzi.
-A powiesz mi coś jeszcze o sobie?
-Zależy co chcesz wiedzieć.
-Ile masz lat, czym się interesujesz, czy masz rodzeństwo. Podstawowe rzeczy.
-Mam szesnaście lat i wkurzającego brata. Lubię motory, ale tylko raz miałam możliwość się przejechać. Właśnie z tobą.
-Cieszę się, że mogłem sprawić ci przyjemność. Chciałabyś jeszcze raz skorzystać z tej okazji?
-Dlaczego nie?
-To chodź.
 Wyszliśmy z domu i od razu pośpieszyliśmy w kierunku gdzie stał motocykl. W głębi duszy byłam bardzo szczęśliwa, że ponownie mogę się przejechać. Mateusz wsiadł pierwszy, a ja zaraz za nim. Powiedział, że mam się go mocno trzymać. Uległam tej propozycji od razu, chociażby dla własnego bezpieczeństwa.
 Kiedy już siedzieliśmy Mateusz odpalił motor i pojechaliśmy w nieznane. Z początku dosyć wolno, później coraz szybciej. Siedząc na motocyklu czułam, że żyje. Odczuwałam wolność. Do tego miałam wrażenie, że z Mateuszem znamy się już bardzo długo, kompletnie zapomniałam o tym, że poznaliśmy się dopiero wczoraj i nie widziałam nic dziwnego w tym, że go obejmuję.

CDN...






sobota, 8 czerwca 2013

Miłość od pierwszej jazdy II

 Mateusz odpalił swój pojazd i pojechał w kierunku, który mu wskazałam. Trochę się bałam, ale to chyba nic dziwnego skoro jechałam motorem pierwszy raz i to z osobą, której tak naprawdę nie znałam. Mimo wszystko starałam się myśleć optymistycznie. Nie licząc tego, że towarzyszył mi lekki strach to jazda sprawiała mi przyjemność. Jedno z moich marzeń się właśnie spełniło. Żałowałam tylko, że nie mogę pojechać na obóz, ale to akurat nie moja wina.
 Na miejsce dotarliśmy szybko, w sumie mogłam się tego spodziewać po takiej maszynie. Gdy się zatrzymaliśmy Mateusz ściągnął kask i zsiadł ze swojego motoru. Następnie ja również ściągnęłam kask z głowy, a on złapał  mnie za rękę, żeby pomóc mi zejść. Wyglądał tak jakby wcale nie zamierzał od razu odjeżdżać.
-Dzięki, że mnie podwiozłeś. - powiedziałam.
-Przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się. - A nie mógłbym tu jeszcze chwilę z tobą pogadać? Chciałbym cię poznać.
-Może nie dziś. Wiesz, nie mieszkam tu sama, a moi rodzice raczej nie będą zadowoleni jak cię tutaj zobaczą.
-Proszę cię, tylko na chwile. Przecież nie zrobię ci krzywdy.
-Zadzwoń później. - powiedziałam wręczając mu kartkę, na której szybko zapisałam swój numer.
-Na pewno zadzwonię!
-Świetnie.
-To ja już będę spadać. Pa, Klaudia!
-Na razie. - pożegnałam się.
 Zanim weszłam do domu zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam podając Mateuszowi mój numer. Wprawdzie byłam mu wdzięczna za pomoc, ale ciągle nie znałam go na tyle, żeby mieć do niego zaufanie.
 Chwilę później zdałam sobie sprawę, że czasu nie da się cofnąć, a on i tak będzie miał mój numer. Znał także mój adres. Wiedział zdecydowanie za dużo, ale liczyłam na to, że nic złego z tego nie wyniknie.
 Po chwili otworzyłam drzwi mieszkania i weszłam do środka. Wszyscy, oprócz mojego brata spali. On od rana hałasował jakąś grą na konsoli. Chyba nawet mnie nie zauważył. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale dźwięk tej gry mnie irytował, w przeciwieństwie do dźwięku motorów. Byłam więc zmuszona przerwać mu zabawę.
-Hej Dawid. Mógłbyś to ściszyć?
-Klaudia? Miało cię tu nie być przez tydzień!
-Też nie jestem szczęśliwa, że jednak muszę cię znosić. Pociąg się zepsuł.
-Ech. Durny pociąg.
-Tym razem się z tobą zgodzę.
-Dobra, nie przeszkadzaj mi już. Nie widzisz, że gram?
 Nie odpowiedziałam. Zajęłam się wypakowywaniem rzeczy z walizki. Wydawało mi się, że przy okazji kogoś obudziłam, ponieważ usłyszałam jakiś hałas z sypialni rodziców. Miałam rację, moja mama już nie spała. Jej także musiałam wyjaśnić dlaczego wróciłam. Tylko, że z nią nie poszło tak łatwo jak z Dawidem.
-Słyszałam niedawno jakiś ryk pod naszym domem. Zastanawiam się czy to ma coś wspólnego z tobą.
-Niby co takiego?...
-To brzmiało jak motor, a ty od kilku lat mówisz, że chciałabyś taki sprzęt posiadać.
-Co z tego, że bym chciała? Nie stać mnie na to.
-Jesteś pewna, że...
-No dobra. Kolega mnie podwiózł.
 Nie miałam ochoty dłużej ciągnąć tego tematu. Jeszcze tego brakowało, żeby mama się dowiedziała, że wożą mnie obcy chłopcy.

CDN...

Miłość od pierwszej jazdy I

 Czwartego lipca miałam jechać na obóz. Od czwartej rano czekałam na pociąg, którym miałam dojechać. Razem ze mną czekało jeszcze z czterdzieści osób. Żadnej z nich nie znałam. Wiedziałam, że pociąg się spóźnia. Reszta młodzieży, która tam ze mną stała także na to narzekała. Wszyscy jednak naprawdę zdenerwowali się dopiero wtedy gdy ktoś ogłosił, że pociąg jest zepsuty i nie da rady dojechać. Każdy był zły, że obóz został odwołany. Mnie także nie cieszyło to, że wakacje muszę spędzić w domu.
 Musiałam wrócić do domu, a miałam tam kawałek. Czekało mnie trochę chodzenia. Dodatkowo, miałam ze sobą ciężką walizkę. Nie miałam wyjścia i musiałam się wrócić. Wzięłam bagaż i ruszyłam powoli w stronę domu. Nie mogłam podjechać autobusem, ani nic w tym stylu, bo było jeszcze wcześnie i o tej porze takie pojazdy nie jeździły. Przynajmniej nie w stronę mojego domu.
 Piechotą przeszłam pięćset metrów. Później się zatrzymałam, nie miałam siły dalej iść. Usiadłam pod drzewem i opuściłam walizkę. Miasto było takie puste i ciche jak nigdy.
 Kiedy przymierzałam się do tego, żeby wstać i iść dalej usłyszałam dźwięk zagłuszający tę ciszę, o której wcześniej myślałam. Tak jak myślałam, to ryk silnika motoru. Uwielbiałam ten dźwięk. Sama nie wiem dlaczego, ale zawsze miałam słabość do chłopców na tych maszynach. I od dawna marzyłam, żeby się przejechać. Niestety jeszcze nigdy nie miałam takiej okazji.
 Przejeżdżający motocykl zatrzymał się niedaleko miejsca, gdzie w tym momencie przebywałam. Wtedy też chłopak z niego zsiadł. Ściągnął kask. Ujrzałam wówczas jego twarz, która była naprawdę ładna. Niesamowicie wyglądał, kiedy jego włosy rozwiewał wiatr. Aż się zdziwiłam kiedy do mnie podszedł.
-Co ty o tej porze tu robisz?- zagadał. - Postanowiłaś uciec z domu?
Rozbawiła mnie ta teoria, ale rzeczywiście mogło to tak wyglądać. W końcu było wcześnie rano, a ja błąkałam się po mieście z walizką.
-Nie, nie. Miałam jechać na obóz, ale pociąg się zepsuł i nie dam rady. - odparłam.
-To się nazywa pech. Podwieźć cię gdzieś?
Zawahałam się. Nie wiedziałam czy powinnam się zgadzać.
-Właściwie powinnam wrócić do domu, ale... No, miło z twojej strony, że chcesz pomóc, ale nie ufam nieznajomym.
-Mam na imię Mateusz. Już nie jestem dla ciebie nieznajomy.
Zaśmiałam się. Chłopak miał poczucie humoru i wydawał się miły. Poza tym zawsze marzyłam o tym, żeby się przejechać motocyklem. Zgodziłam się.
-W porządku, w takim razie mogę się skusić na podwózkę. Jakby co, mam na imię Klaudia.
-Ładne imię.
-Dziękuję. I wzajemnie.
-Wsiadaj.

CDN...