Najpierw wypadek Mateusza. Później zaginięcie mojego brata, a teraz jeszcze doszły jakieś kłamstwa. Czy zawsze musi się dziać coś takiego?
Wczoraj wieczorem Mateusz miał do mnie zadzwonić. Czekałam cierpliwie na telefon, ale niczego się nie doczekałam. O dwudziestej trzeciej w końcu sama do niego zadzwoniłam, ale bez skutku. To wydawało mi się do niego niepodobne. Zawsze miał dla mnie czas, a jak coś obiecywał to dotrzymywał słowa.
Nie zamierzałam ignorować tego zachowania. Dobrze widziałam, że coś się dzieje. Chciałam do niego pójść, tak po prostu, bez żadnej zapowiedzi. Sądziłam, że wtedy wszystko mi wyjaśni. Nie byłam jednak pewna czy to dobry pomysł. Potrzebowałam od kogoś dobrej rady. Musiałam się komuś wygadać. Pozostaje tylko pytanie: komu? Przecież nie rodzicom. Na pewno nie bratu. Tym razem nawet Mateusz nie wchodził w grę. Była tylko jedna osoba, której mogłabym o tym wszystkim powiedzieć. Martyna.
Mimo to, że Martyna była moją najlepszą przyjaciółką trochę się wahałam co do tego czy do niej zadzwonić. Przez całe wakacje nie miałam z nią żadnego kontaktu, nie licząc tego przypadkowego spotkania w restauracji. Byłam tak zaślepiona Mateuszem, że kompletnie zapomniałam o Bożym świecie i swoich znajomych. Trochę głupio było tak nagle się do niej odezwać, akurat wtedy kiedy jestem w potrzebie. Ale właściwie to działało w dwie strony. Ona też się do mnie nie odzywała.
Po upływie jakiegoś czasu wreszcie wykręciłam numer Martyny. W przeciwieństwie do Mateusza odebrała telefon.
-Cześć, co się stało, że dzwonisz?
-Chciałam się z tobą spotkać. Dawno się nie widziałyśmy. Chciałam pogadać.
-Mhm, okej. Przyjdziesz do mnie?
-A kiedy mogę przyjść?
-Nawet teraz.
-W takim razie już idę.
Dałam znać rodzinie gdzie wychodzę. Chyba byli lekko zaskoczeni, ale to w sumie nic dziwnego. Sama byłam zaskoczona, że tam idę. Czułam też lekki stres, nie wiem nawet dlaczego. Wiedziałam jednak, że chcę się spotkać z Martyną. Nie tylko dlatego, że musiałam się komuś wyżalić, ale też dlatego, że mi jej brakowało.
Minęło jakieś dwadzieścia minut. Stałam już pod domem Martyny. Ledwo zdążyłam zapukać, a moja przyjaciółka już stała w drzwiach.
-Hej! - przywitała się. - Jak ja się za tobą stęskniłam.
-Ja za tobą również. - odparłam.
-Wejdź.
Posłuchałam się i weszłam do środka. Wyglądało na to, że oprócz Martyny nie ma nikogo w domu. To w sumie dobrze. Nie chciałam, żeby ktoś przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Co tam u ciebie? - spytałam.
-U mnie w porządku. Nudziło mi się trochę bez ciebie, ale sądziłam, że jesteś zajęta tym swoim chłopakiem, więc ci nie przeszkadzałam.
-To prawda. Byłam nim trochę za bardzo zajęta. Przepraszam, że nie miałam dla ciebie czasu.
-Spokojnie, nie masz za co. Rozumiem cię. Zakochałaś się i tyle. Dlatego trochę się zdziwiłam, że do mnie dzwonisz.
-Cieszę się, że nie jesteś zła.
-Nie, ja nie jestem. Ale teraz przejdź do rzeczy.
-Co?
-Klaudia, przecież widzę. Co ci jest? Jesteś jakaś przygnębiona.
Nie sądziłam, że aż tak bardzo to po mnie widać, ale po Martynie mogłam się tego spodziewać. Ona zawsze rozpoznawała czy jestem szczęśliwa, wkurzona czy smutna. Nie mam pojęcia jak ona to robiła.
-Mów o co chodzi. - pospieszała mnie.
-Po co się będę wyżalać?
To pytanie było retoryczne. Przecież głównie dlatego odwiedziłam Martynę. Poza tym byłam pewna, że i tak uda jej się mnie zmusić do wyśpiewania jej wszystkiego.
-Myślałam, że nie masz przede mną żadnych tajemnic.
-Nie mam. - potwierdziłam.
-Więc powiedz co ci jest. Chodzi o tego chłopaka... no... jak mu tam...
-Mateusz.
-Chodzi o niego?
-Tak. - przyznałam wreszcie.
Czasem miałam wrażenie, że Martyna czyta mi w myślach. Szybko się domyśliła o co, a właściwie o kogo chodzi.
-Rozstaliście się? Nie przejmuj się, znajdziesz lepszego.
-Nie, nie rozstaliśmy się... Na razie nie.
-Pokłóciliście się?
-Nie. Raczej nie można tego tak nazwać.
-Więc co się stało?
-Od czego zacząć...
-Najlepiej od początku.
-Do tej pory wszystko układało się między nami idealnie. No, może nie idealnie. Raz przeze mnie Mateusz miał wypadek. Ostatnio zgubił mojego brata. Ale to nie jest istotne, bo Mateusz jest już zdrowy, a Dawid się znalazł. Nie o tym miałam mówić. Układało się między nami bardzo dobrze, ale wczoraj... wczoraj coś się zmieniło. Mateusz mówił, że mamy jakiś problem, a kiedy ja spytałam o co chodzi on odparł, że ma zepsuty motor. Ale ja dobrze słyszałam po jego głosie, że wcale nie to miał mi powiedzieć. On coś przede mną ukrywa, jestem tego pewna. Miał do mnie zadzwonić wieczorem, ale nic takiego nie nastąpiło. Sama zadzwoniłam, ale nie odbierał. Nie wiem co się dzieje, ale widzę, że coś jest nie tak...
-Powinnaś z nim porozmawiać. W cztery oczy. Skoro nie odbiera od ciebie telefonu, to po prostu pójdź do niego do domu i tam z nim pogadaj.
Dokładnie to wcześniej planowałam. Nie musiałam już pytać co Martyna o tym sądzi. Znałam jej zdanie.
-Chyba tak właśnie zrobię. Ale jak sądzisz, co się może kryć za tą jego nagłą zmianą zachowania?
-Nie chcę cię dołować, ale...
-Ale co? Powiedz, chcę znać twoje zdanie.
-On może mieć kogoś innego...
-Co? O czym ty mówisz? Przecież on by mi czegoś takiego nie zrobił. Mateusz mnie kocha.
-Nie wiem, nie znam tego chłopaka, ale moje pierwsze przypuszczenie to to, że cię zdradza. Jednak nadal uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Nie masz nic do stracenia.
-Nie... to nieprawda. Mam coś do stracenia. Właściwie kogoś. A co jeśli to co mówisz jest prawdą? Stracę Mateusza.
-Nie nastawiaj się od razu na to, że to prawda! Myśl pozytywnie. Leć, teraz do niego. Porozmawiajcie. Może wszystko się wyjaśni. Powodzenia.
-Dziękuję...
Super blog!
OdpowiedzUsuńObserwujemy? Jak tak to zacznij a ja się na 100% odwdzięczę :)
aleksandra222.blogspot.com
Ok ja już ;)
UsuńMam nadzieję, że w następnym rozdziale się wszystko ułoży.
OdpowiedzUsuńJeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/