Tylu ludzi tu zajrzało

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XIX

 Ze względu na to, że zaczęłam oddalać się od Mateusza ponownie zbliżyłam się do Martyny. Dzisiejszego dnia dla odmiany ona odwiedziła mnie. Oczywiście od razu zorientowała się w jakim jestem nastroju i zapytała o co chodzi. Opowiedziałam jej w szczegółach wszystko co zdołałam zapamiętać z tego co mówił mi Mateusz. Wydała się być tak samo zaskoczona jak ja.
-Wydaje mi się, że twój chłopak ściemnia.
-Dlaczego tak sądzisz? - spytałam.
-Dość nietypowa historyjka o tym wypadku Weroniki.
-Wszystko się mogło zdarzyć.
-Ty mu wierzysz? Musiałaś się serio zakochać. Ja już dawno zaczęłabym prowadzić śledztwo.
-Myślałam o tym. - przyznałam.
 Na twarzy Martyny pojawił się uśmiech. Chyba chciała coś powiedzieć, ale zanim zdążyła zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po niego do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Zaskoczyło mnie to, że ujrzałam numer Mateusza, ale przyznam, że również mnie ucieszyło.
-Hej. - przywitał się.
-Cześć.
-Gdzie jesteś?
-W domu, a co?
-Mogę do ciebie przyjechać?
-Nie wiem, chyba możesz. Tylko, że teraz koleżanka u mnie jest.
 Martyna dała mi znać szeptem, że już pójdzie i nie będzie nam przeszkadzać, po czym od razu opuściła mój dom.
-Możesz wpaść. - rzekłam.
-Będę za dwadzieścia minut.
 Rozłączył się. Zżerała mnie ciekawość co go skłoniło do wizyty. Byłam bardziej przyszykowana na to, że przez Weronikę przez jakiś czas będę musiała odpocząć od Mateusza, więc ten telefon był dla mnie pozytywną odmianą.
 Z niecierpliwością czekałam na Mateusza. Spóźnił się parę minut, ale na szczęście się pojawił. Chciałam rzucić się mu na szyję, ale jego wyraz twarzy mówił mi, że coś jest nie tak i  żebym na razie się tym wstrzymała.
-Co się stało, że przyszedłeś? Nie powinieneś być przy Weronice?
-Później ci to wyjaśnię. Masz ochotę przejechać się ze mną motorem?
-Na to mam zawsze ochotę.
 Mateusz się uśmiechnął i chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. Wreszcie stanęliśmy przed motocyklem. Może miałam tylko takie wrażenie, ale wydawało mi się, że pojazd jest w jeszcze lepszym stanie niż ostatnim razem gdy go widziałam.
 Mateusz wsiadł za kierownicę, a ja zaraz za nim. Zauważyłam, że jedzie w dokładnie w tym samym kierunku co za pierwszym razem. Dokładnie te same widoki. Przed oczami przemknęły mi wszystkie wspomnienia związane z Mateuszem. Przez to zapomniałam o Weronice.
 Wreszcie jednak dotarliśmy do lasu. Z tym miejscem też wiele mi się kojarzyło, ale mimo to gdy tylko zsiedliśmy z motoru dotarło do mnie, że istnieje osoba imieniem Weronika. Od razu spytałam się o nią Mateusza.
-Dowiem się o co chodzi z Weroniką?
-Weronika nie żyje.
 Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Nie miałam pojęcia jak zareagować. Nie potrafiłam być z tego powodu smutna. A przecież nie mogłam cieszyć się z czyjejś śmierci.
-Przykro mi. - wydukałam w końcu.
-Bywa. - Mateusz wydawał mi się być obojętny, co było dosyć dziwne.
-Nie brakuje ci jej?
- Kiedyś była dla mnie ważna, więc to chyba jasne, że trochę mi jej brakuje, ale nie mam zamiaru za nią płakać. Mam ciebie. Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
-Wiesz, że cię kocham?
-Wiem o tym bardzo dobrze. Ja też cię kocham.
 Mateusz objął mnie, a później przybliżył swoje usta do moich. Zaczęliśmy się całować i przez długi czas nie mogliśmy przestać. To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Znowu chciało mi się płakać. Tyle, że tym razem ze szczęścia.

KONIEC
I jak, podobało się opowiadanie? :) Chcecie kolejne? ;)


piątek, 9 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVIII

 Tak jak postanowiłam, od razu po opuszczeniu domu Martyny ruszyłam w kierunku domu Mateusza. Cały czas miałam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
 Wreszcie doszłam. Zapukałam do drzwi, po czym otworzyła mi mama Mateusza.
-Dzień dobry. - przywitałam się.
-Dzień dobry.
-Jest Mateusz?
-Tak, wejdź, proszę.
 Nie odpowiedziałam już, tylko posłusznie weszłam do środka. Mama mojego chłopaka wskazała mi dokładnie gdzie znajdował się Mateusz. Podziękowałam jej i zapukałam do drzwi od tego pokoju. Podszedł do nich i otworzył mi. W jego pokoju tak jak ostatnio panował niezły bałagan, ale nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Bardziej zainteresował mnie Mateusz. Wyglądał jakoś dziwnie. Tak jakby był czymś poważnie zmartwiony. Może to miało związek z jego ostatnim zachowaniem, ale nie zapytałam go o to od razu. Właściwie on się pierwszy odezwał.
-Co ty tu robisz? - zapytał.
-Przyszłam odwiedzić swojego chłopaka. Coś w tym dziwnego?
-Nie, ale nie spodziewałem się po tobie, że wpadniesz tak bez zapowiedzi.
-A ja nie spodziewałam się, że będziesz mnie olewał.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja i tak wiedziałam, że dobrze wie o co mi chodzi. Kto jak kto, ale on powinien się tego domyślić.
-Miałeś do mnie zadzwonić.
-Nie miałem nic na koncie, sorry.
-Jak dzwoniłam to nie odbierałeś.
-Być może już spałem.
-I telefon cię nie obudził?!
-Może był wyciszony? Nie musisz od razu robić scen o byle co.
-Ja nie robię scen o byle co. Ostatnio tak nagle mi uciekłeś. To w ogóle do ciebie nie podobne, Mateusz. Nie jestem ślepa. Widzę, że coś się dzieje.
 Mateusz westchnął ciężko, a potem opadł na krzesło. Jego mina mówiła mi, że ma mnie już dość i tylko czeka, aż sobie pójdę. Tylko, że ja nie miałam takiego zamiaru. Miałam prawo wiedzieć co się dzieje.
-Słucham, co masz mi do powiedzenia? - upierałam się.
-Klaudia...
-Co?!
-Ja... nie powiedziałem ci o czymś...
Według mnie te słowa były zbędne. Przecież doskonale wiedziałam, że ma coś do ukrycia.
-Doprawdy? Ciekawe o czym.
-O Weronice...
 Weronika. Usłyszałam damskie imię i już wtedy tylko jedna myśl przychodziła mi do głowy. Żadna inna.
-Ach, więc to prawda?! Ma na imię Weronika?! Zdradzasz mnie, tak?
Wbrew swojej woli się rozpłakałam. Nie mogłam znieść tego co słyszę.
-Nie, to zupełnie nie tak jak myślisz!
Jasne. Akurat miałam mu uwierzyć.
-Weronika to moja była. W pewnym sensie... - mówił.
-Twoja była?! A co ma do rzeczy twoja była? Czy twoja była chce zrujnować nasz związek, bo... hm, jest zazdrosna? I ty się na to godzisz?!
-Nie. Daj mi wszystko wyjaśnić.
Wzięłam głęboki wdech i otarłam swoje łzy rękawem. Trochę się ogarnęłam, więc pozwoliłam mu wyjaśniać, mimo to, że ja już wiedziałam swoje.
-Opowiem ci wszystko od początku. - zaczął Mateusz. - Z Weroniką chodziłem przez kilka miesięcy, jeszcze zanim cię poznałem. Tylko, że na krótki czas przed naszym pierwszym spotkaniem, to znaczy, moim z tobą przestało nam się układać. Ciągle się o coś kłóciliśmy, więc wreszcie stwierdziłem, że trzeba to skończyć. Nie miało to dalszego sensu. Ale właśnie w ten dzień kiedy miałem zamiar z nią zerwać ona wyjechała na wakacje, nie informując mnie wcześniej o niczym. Zresztą to było do niej podobne. Była gdzieś na wsi, nie miałam tam zasięgu, więc nie miałem możliwości się z nią w żaden sposób skontaktować. Może i miała tam jakiś dostęp do internetu, ale nie jestem taką ciotą, żeby zrywać z dziewczyną przez facebooka. Miałem zamiar z nią zerwać jak wróci...
-Nadal nie rozumiem jaki to ma związek ze mną. - przerwałam mu.
-Weronika właśnie przedwczoraj wróciła. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że dowiedziałem się o wypadku. Weronika miała wypadek samochodowy. Jej ojcu, który prowadził nic poważnego się nie stało, ale ona jest w naprawdę ciężkim stanie. Leży teraz w szpitalu. Nie wiadomo w ogóle czy to przeżyje, więc zrozum mnie. Muszę teraz przy niej być. Ona jest taka załamana. Gdybym jeszcze z nią teraz zerwał, to całkiem popadła by w depresję.
 Słuchałam tak tego co mówi Mateusz i jakoś nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Zresztą nawet jeśli mówił prawdę to w pewnym sensie oznaczało, że ma kogoś na boku. Wprawdzie niby nie utrzymywał z tą całą Weroniką kontaktu i chciał się z nią rozstać, ale i tak coś było. Poza tym nic mi o niej nie powiedział. Przez cały czas mnie okłamywał. Nie wiedziałam co miałam robić.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
-Bałem się, że będziesz zazdrosna.
-Jestem zazdrosna.
-No właśnie. Przepraszam cię, ale to tylko na jakiś czas.
-Nie wiem jak zniosę to, że będziesz spędzał więcej czasu z dziewczyną inną niż ja. I to, że będziesz się o nią troszczył.
-To się szybko skończy. Może i przez jakiś czas faktycznie tak będzie, ale wiedz, że najbardziej w świecie kocham ciebie.
-Ach, więc do Weroniki już nic nie czujesz?
-Nie wiem. Nie tak dawno jeszcze coś nas łączyło, ale nawet jeśli to i tak nigdy  z nią nie będę. Nikogo innego nie kocham tak jak ciebie.
-Ja też cię kocham. I będę cię kochała. Niezależnie od tego co się stanie.
-A może chciałabyś poznać Weronikę? Pojechałabyś ze mną teraz na motorze do szpitala. Jest już naprawiony. Może mogłybyście się zakolegować?
-Nie wiem.
Powiedziałam tak, bo naprawdę nie wiedziałam jak zareagować. Pewnie, że chętnie przejechałabym się z Mateuszem motocyklem, ale w inne miejsce. Nie miałam ochoty widzieć na oczy tej Weroniki. Nie znałam jej i nie chciałam jej poznawać. Nie czułam takiej potrzeby, żeby mieć za koleżankę byłą dziewczynę mojej obecnej miłości. Mateusz mówił o niej w taki sposób, jakby ciągle coś do niej czuł. I to mnie bolało. Mogłabym nie wytrzymać jej widoku. Zresztą po co miałabym się tam pokazywać? Żeby udawać jakąś koleżankę Mateusza? Nie, to było bez sensu.
-Ja już pójdę. Cześć. - powiedziałam i od razu wyszłam.
 Kiedy znalazłam się na zewnątrz zrobiło mi się jakoś smutno. Wcześniej też nie byłam zbyt szczęśliwa, ale teraz było gorzej. Nie wiem, może to z zazdrości. Może z obawy, że ta Weronika mi go odbierze, bo on znów się w niej zakocha. Przecież wszystko się mogło zdarzyć.
 Nie wiedziałam jak to się skończy, ale byłam pewna jednego. Chcę, żeby było jak dawniej.

CDN...



środa, 7 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVII

 Najpierw wypadek Mateusza. Później zaginięcie mojego brata, a teraz jeszcze doszły jakieś kłamstwa. Czy zawsze musi się dziać coś takiego?
 Wczoraj wieczorem Mateusz miał do mnie zadzwonić. Czekałam cierpliwie na telefon, ale niczego się nie doczekałam. O dwudziestej trzeciej w końcu sama do niego zadzwoniłam, ale bez skutku. To wydawało mi się do niego niepodobne. Zawsze miał dla mnie czas, a jak coś obiecywał to dotrzymywał słowa.
 Nie zamierzałam ignorować tego zachowania. Dobrze widziałam, że coś się dzieje. Chciałam do niego pójść, tak po prostu, bez żadnej zapowiedzi. Sądziłam, że wtedy wszystko mi wyjaśni. Nie byłam jednak pewna czy to dobry pomysł. Potrzebowałam od kogoś dobrej rady. Musiałam się komuś wygadać. Pozostaje tylko pytanie: komu? Przecież nie rodzicom. Na pewno nie bratu. Tym razem nawet Mateusz nie wchodził w grę. Była tylko jedna osoba, której mogłabym o tym wszystkim powiedzieć. Martyna.
 Mimo to, że Martyna była moją najlepszą przyjaciółką trochę się wahałam co do tego czy do niej zadzwonić. Przez całe wakacje nie miałam z nią żadnego kontaktu, nie licząc tego przypadkowego spotkania w restauracji. Byłam tak zaślepiona Mateuszem, że kompletnie zapomniałam o Bożym świecie i swoich znajomych. Trochę głupio było tak nagle się do niej odezwać, akurat wtedy kiedy jestem w potrzebie. Ale właściwie to działało w dwie strony. Ona też się do mnie nie odzywała.
 Po upływie jakiegoś czasu wreszcie wykręciłam numer Martyny. W przeciwieństwie do Mateusza odebrała telefon.
-Cześć, co się stało, że dzwonisz?
-Chciałam się z tobą spotkać. Dawno się nie widziałyśmy. Chciałam pogadać.
-Mhm, okej. Przyjdziesz do mnie?
-A kiedy mogę przyjść?
-Nawet teraz.
-W takim razie już idę.
 Dałam znać rodzinie gdzie wychodzę. Chyba byli lekko zaskoczeni, ale to w sumie nic dziwnego. Sama byłam zaskoczona, że tam idę. Czułam też lekki stres, nie wiem nawet dlaczego. Wiedziałam jednak, że chcę się spotkać z Martyną. Nie tylko dlatego, że musiałam się komuś wyżalić, ale też dlatego, że mi jej brakowało.
 Minęło jakieś dwadzieścia minut. Stałam już pod domem Martyny. Ledwo zdążyłam zapukać, a moja przyjaciółka już stała w drzwiach.
-Hej! - przywitała się. - Jak ja się za tobą stęskniłam.
-Ja za tobą również. - odparłam.
-Wejdź.
 Posłuchałam się i weszłam do środka. Wyglądało na to, że oprócz Martyny nie ma nikogo w domu. To w sumie dobrze. Nie chciałam, żeby ktoś przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Co tam u ciebie? - spytałam.
-U mnie w porządku. Nudziło mi się trochę bez ciebie, ale sądziłam, że jesteś zajęta tym swoim chłopakiem, więc ci nie przeszkadzałam.
-To prawda. Byłam nim trochę za bardzo zajęta. Przepraszam, że nie miałam dla ciebie czasu.
-Spokojnie, nie masz za co. Rozumiem cię. Zakochałaś się i tyle. Dlatego trochę się zdziwiłam, że do mnie dzwonisz.
-Cieszę się, że nie jesteś zła.
-Nie, ja nie jestem. Ale teraz przejdź do rzeczy.
-Co?
-Klaudia, przecież widzę. Co ci jest? Jesteś jakaś przygnębiona.
 Nie sądziłam, że aż tak bardzo to po mnie widać, ale po Martynie mogłam się tego spodziewać. Ona zawsze rozpoznawała czy jestem szczęśliwa, wkurzona czy smutna. Nie mam pojęcia jak ona to robiła.
-Mów o co chodzi. - pospieszała mnie.
-Po co się będę wyżalać?
 To pytanie było retoryczne. Przecież głównie dlatego odwiedziłam Martynę. Poza tym byłam pewna, że i tak uda jej się mnie zmusić do wyśpiewania jej wszystkiego.
-Myślałam, że nie masz przede mną żadnych tajemnic.
-Nie mam. - potwierdziłam.
-Więc powiedz co ci jest. Chodzi o tego chłopaka... no... jak mu tam...
-Mateusz.
-Chodzi o niego?
-Tak. - przyznałam wreszcie.
 Czasem miałam wrażenie, że Martyna czyta mi w myślach. Szybko się domyśliła o co, a właściwie o kogo chodzi.
-Rozstaliście się? Nie przejmuj się, znajdziesz lepszego.
-Nie, nie rozstaliśmy się... Na razie nie.
-Pokłóciliście się?
-Nie. Raczej nie można tego tak nazwać.
-Więc co się stało?
-Od czego zacząć...
-Najlepiej od początku.
-Do tej pory wszystko układało się między nami idealnie. No, może nie idealnie. Raz przeze mnie Mateusz miał wypadek. Ostatnio zgubił mojego brata. Ale to nie jest istotne, bo Mateusz jest już zdrowy, a Dawid się znalazł. Nie o tym miałam mówić. Układało się między nami bardzo dobrze, ale wczoraj... wczoraj coś się zmieniło. Mateusz mówił, że mamy jakiś problem, a kiedy ja spytałam o co chodzi on odparł, że ma zepsuty motor. Ale ja dobrze słyszałam po jego głosie, że wcale nie to miał mi powiedzieć. On coś przede mną ukrywa, jestem tego pewna. Miał do mnie zadzwonić wieczorem, ale nic takiego nie nastąpiło. Sama zadzwoniłam, ale nie odbierał. Nie wiem co się dzieje, ale widzę, że coś jest nie tak...
-Powinnaś z nim porozmawiać. W cztery oczy. Skoro nie odbiera od ciebie telefonu, to po prostu pójdź do niego do domu i tam z nim pogadaj.
 Dokładnie to wcześniej planowałam. Nie musiałam już pytać co Martyna o tym sądzi. Znałam jej zdanie.
-Chyba tak właśnie zrobię. Ale jak sądzisz, co się może kryć za tą jego nagłą zmianą zachowania?
-Nie chcę cię dołować, ale...
-Ale co? Powiedz, chcę znać twoje zdanie.
-On może mieć kogoś innego...
-Co? O czym ty mówisz? Przecież on by mi czegoś takiego nie zrobił. Mateusz mnie kocha.
-Nie wiem, nie znam tego chłopaka, ale moje pierwsze przypuszczenie to to, że cię zdradza. Jednak nadal uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Nie masz nic do stracenia.
-Nie... to nieprawda. Mam coś do stracenia. Właściwie kogoś. A co jeśli to co mówisz jest prawdą? Stracę Mateusza.
-Nie nastawiaj się od razu na to, że to prawda! Myśl pozytywnie. Leć, teraz do niego. Porozmawiajcie. Może wszystko się wyjaśni. Powodzenia.
-Dziękuję...




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XVI

 Nie spałam całą noc. Byłam zbyt zajęta zamartwianiem się o brata. Mateusz był przy mnie i starał się mnie pocieszać jak tylko mógł, ale w końcu zasnął. Poprzedniego dnia wspólnie z rodziną ustaliliśmy, że rano pójdziemy na policję zgłosić zaginięcie Dawida. Nie wiedziałam czy policja w czymś pomoże, ale mimo to czekałam na ten moment.
 Wreszcie się doczekałam. Wszyscy, w czwórkę, to znaczy ja, mama, tata i Mateusz szykowaliśmy się właśnie do wyjścia. Wówczas ku mojemu zdziwieniu ktoś zapukał do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Nie spodziewałam się, że przed progiem domu zobaczę Dawida, ale bardzo się ucieszyłam na jego widok.
-Cześć. - powiedział cicho.
-Dawid, co się z tobą działo?! - spytała mama.
-Ja chciałbym przeprosić.
-Dlaczego mi uciekłeś? - wtrącił Mateusz.
-Przepraszam. Fajnie się jeździło na motorze, ale jak się zepsuł to Mateusz i Damian sobie poszli, a ja pomyślałem, że długo tam będą, więc poszedłem się przejść. I chyba trochę za bardzo się oddaliłem, bo nie mogłem trafić w to miejsce.
-Gdzie ty byłeś? - w końcu ja się odezwałam. - Przeszukaliśmy wszystkie okolice tego miejsca gdzie byliście.
-Nie wiem, zgubiłem się! Przepraszam.
-W porządku. - rzekła mama. - Najważniejsze, że nic ci nie jest.
 Mama uściskała mojego młodszego brata. Następnie przyłączył się do nich tata, a potem jeszcze ja. Mój chłopak sprawiał takie wrażenie jakby również miał ochotę się przytulić, ale coś go powstrzymywało.
 Wreszcie rodzinny uścisk dobiegł końca i wszyscy rozeszli się po domu, w o wiele lepszych nastrojach niż przedtem. Zostałam z Mateuszem sam na sam.
-Skoro już wszystko jest w porządku, może pójdziemy na spacer? - zaproponował.
-No jasne.
 Tak się też stało. Opuściliśmy dom trzymając się za ręce. Dopiero kiedy byliśmy już dostatecznie daleko Mateusz rozpoczął rozmowę.
-Nie jesteś na mnie zła?
-Już nie jestem. Wcześniej może i byłam, ale sam widziałeś co się działo. Teraz Dawid się odnalazł i nic mu się nie stało. To już jeden powód, żeby moja złość minęła. Poza tym nie chcę się z tobą kłócić. Układa nam się bardzo dobrze i ja wcale nie chcę tego psuć.
-Jest jeden problem...
-Jaki?
-Bo ja... bo ja...
-Bo co ty?
-Mam zepsuty motor. Musiałbym po niego pojechać i oddać go do naprawy. O ile ktoś mi go nie ukradł...
 Ton Mateusza wydawał mi się nieco podejrzany. Miałam wrażenie, że wcale nie zamierzał na początku mi tego powiedzieć. Brzmiało to tak jakby chciał się od czegoś wymigać.
-W czym problem? Damian może cię zawieźć.
-Tak... tak, masz rację...
-Mateusz, co się z tobą dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Myślisz, że nie potrafię dostrzec tego, że ty coś przede mną ukrywasz? Jeśli tak to się mylisz. Proszę cię, powiedz co jest grane. Chcę, żebyś był ze mną szczery.
 Mateusz spojrzał na zegarek.
-Muszę lecieć. Wieczorem do ciebie zadzwonię. Pa. - dał mi szybkiego buziaka w policzek.
-Ale czekaj...
 Nie zdążyłam nic powiedzieć, Mateusz pobiegł tak szybko jak tylko się dało. Znowu byłam na niego zła. Wyraźnie widziałam, że coś przede mną ukrywa. Nie miałam zamiaru tego tak zostawić. Postanowiłam przy każdej możliwej okazji wracać do tematu. Nie podobało mi się to, że mnie okłamywał. Mogłam go nawet śledzić. Musiałam poznać prawdę.

CDN...

sobota, 3 sierpnia 2013

Miłość od pierwszej jazdy XV

 Nie wiedziałam co powiedzieć rodzicom, żeby nie wynikła z tego zbyt duża kłótnia. Byłam zestresowana. Z góry wiedziałam, że będą z tego kłopoty. Mogło to też źle wpłynąć na moje relacje z Mateuszem, ale w tej chwili to stanowiło dla mnie najmniejszy problem. Najbardziej martwiłam się o swojego brata. Wiedziałam, że rodzice również się o niego niepokoją. Zanim zdążyłam im wszystko wyjaśnić tata sam zapytał co się dzieje.
-Co twój niezwykle odpowiedzialny chłopak ci powiedział? - spytał z sarkazmem.
Serce waliło mi coraz szybciej. Czułam się bezradna. Nie miałam najmniejszej ochoty na awanturę, ale byłam pewna, że jeśli powiem prawdę prędzej czy później się jej doczekam.
-Nie denerwuj się tato, ale...
-Ale co?!
-To dość długa historia....
-Co się dzieje z moim synem?!
-Nie... nie wiem.
-Jak to nie wiesz? O czym tyle czasu gadałaś z Michałem?
-Z Mateuszem, tato.
-Mniejsza o niego! Co się dzieje z Dawidem?!
-Zgubił się...
 Wreszcie udało mi się to wykrztusić, ale mimo to mój stres nie mijał. Wręcz przeciwnie, był jeszcze gorszy niż przedtem. Tato wyraźnie się wkurzył, mogłam to rozpoznać po jego wyrazie twarzy i po tym w jaki sposób do mnie mówił.
-Co ma znaczyć to, że się zgubił?! Czy twój chłopak ma pojęcie, że Dawid to jeszcze dziecko?! Jeżeli coś mu się stanie, to ten cały Mateusz ma przerąbane! Ja się bałem o ciebie, Klaudia. Nie sądziłem, że Dawid na tym źle skończy...
-Tato, ale to nie jest wina Mateusza... Dawid się znajdzie.
-Nie okłamuj sama siebie! Dobrze wiesz, że to jego wina. A bronisz go, bo jesteś zakochaną nastolatką, która nie widzi świata poza swoją miłością.
 Westchnęłam tylko. Wiedziałam, że mój ojciec ma rację. Jestem tylko zakochaną nastolatką. A mój chłopak jest nieodpowiedzialny. Nie zrzucałam jednak całej winy na niego, bo w końcu to częściowo moja wina. To ja znalazłam sobie takiego chłopaka. Nie brałam już pod uwagi tego, że rodzice wyrazili zgodę na tą przejażdżkę. Oni nie mieli nic do rzeczy.
-Wiesz gdzie oni pojechali? - spytał tata.
-Tak, wiem. Znam to miejsce.
-Świetnie, więc pojedziesz tam ze mną. I nie wrócimy do domu dopóki twój brat się nie znajdzie, rozumiesz?!
-Tak, rozumiem.
 Poinformowaliśmy mamę, że jedziemy szukać Dawida. Chciała jechać z nami, ale tata kazał jej zostać. Była strasznie roztrzęsiona i zmęczona. Nie była w stanie nigdzie wyjeżdżać. Zresztą gdyby nagle Dawid i Mateusz wrócili lepiej, żeby ktoś był w domu.
 Wsiedliśmy do samochodu taty. Wskazałam mu miejsce, w którym rzekomo zaginął mój brat i co jakiś czas mówiłam mu, w którą stronę ma jechać. Mój tata ignorując wszelkie ograniczenia i przepisy ruchu drogowego jechał najszybciej jak się dało. Dobrze, że na drodze nie było za dużo aut, bo to mogłoby grozić wypadkiem. Nikomu nie było to potrzebne.
 Dojechaliśmy na miejsce bardzo szybko. Było ciemno, ale udało mi się dostrzec sylwetki dwóch chłopaków. Rozpoznałam jednego z nich. Oczywiście, był nim Mateusz. Podejrzewałam, że ten drugi to jego kolega. Oboje wyglądali na zajętych poszukiwaniami Dawida, bo żaden z nich nawet nie dostrzegł mnie, ani mojego taty. W sumie mnie to ucieszyło, bo oznaczało to, że nie jest im obojętny los mojego brata.
 Bez zastanowienia podbiegłam do Mateusza.
-A ty co tu robisz?
Spróbował mnie przytulić, ale odepchnęłam go. Nie było teraz na to czasu. Na dodatek byłam na niego zła i wcale nie miałam chęci się obściskiwać.
-Jak to? Przyszłam szukać mojego brata, którego ty oczywiście musiałeś zgubić!
-Ja nie chciałem. On sam uciekł.
-Nie pora na dyskusję. Jesteś pewien, że szukacie w dobrym miejscu?
-Przeszukaliśmy cały ten teren, cały las. Nigdzie go nie ma.
-Cholera jasna.
 Oddaliłam się od Mateusza i zaczęłam krzyczeć imię Dawida, licząc na to, że mnie usłyszy. Szukałam go wszędzie gdzie się dało, ale nic. Zero reakcji.
 Mijały godziny, a po Dawidzie ani śladu. Nie zdążyłam zamienić ani słowa z Damianem, bo liczyło się dla mnie tylko to, żeby odnaleźć brata. Po bardzo długim upływie czasu podszedł do mnie Mateusz wraz ze swoim kolegą i moim tatą.
-Nie chciałbym psuć ci humoru, ale to nie ma sensu. Jego tu nie ma... - rzekł Mateusz.
Nie odpowiedziałam, bo nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Poczułam, że do oczu napłynęły mi łzy. Starałam się jak tylko mogłam, żeby się nie rozkleić, ale wszystko na marne. Zaczęłam płakać i nie potrafiłam przestać. Nigdy aż tak mi nie brakowało Dawida. Chciałam wyjechać na obóz między innymi dlatego, żeby od niego odpocząć, a teraz płakałam, bo go nie ma. Oprócz tego zawiodłam się na swoim chłopaku, który wcześniej był dla mnie chodzącym ideałem.
-Nie płacz. - próbował pocieszyć mnie Mateusz. - Twój brat wróci. Jestem pewien.
-A jeśli coś mu się stało? Ktoś mógł mu zrobić krzywdę...
-Przepraszam cię, to moja wina.
 Mówiąc to obejmował mnie, licząc na to, że poprawi mi to nastrój. Nie mogę zaprzeczyć, że faktycznie czułam się nieco lepiej, ale to wcale nie oznacza, że całkiem dobrze.
-Nie martw się. Będzie dobrze. Nie możemy tu być całą noc, powiedz swojemu tacie, żeby cię odwiózł. Chyba, że chcesz jechać ze mną i z Damianem. Jedziemy w to samo miejsce, bo chcę być teraz przy tobie.
-Miło z twojej strony, ale obiecałam tacie, że...
-Nie. - przerwał mi tata. - Mateusz ma rację. Musimy wracać do domu. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć.

CDN...